Reakcja Alexa była dla mnie jak siarczysty policzek. Spojrzałam na trochę zdezorientowanego Brazylijczyka, który patrzył się ze skrzywioną miną w stronę drzwi.
- Co się stało? - zapytał przenosząc na mnie wzrok. A ja? Co ja mogłam powiedzieć, nie wiedziałam przecież więcej od niego.
- Nie mam pojęcia, ale zaraz się dowiem. - odpowiedziałam i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zobaczyłam twarzy, której szukałam. Wybiegłam frontowymi drzwiami i zobaczyłam oddalającą się deptakiem postać. Popędziłam w nadziei, że to mój brat. Nie myliłam się. Udało mi się go dogonić po morderczym biegu, za który powinni mi przyznać swoją drogą jakiś złoty, albo platynowy medal. - Hej Młody, co cię ugryzło? - zapytałam łapiąc oddech i kładąc mu dłoń na ramieniu. Strącił ją nie patrząc w moją stronę. Ta sytuacja zdawała się być coraz dziwniejsza, a mi nie podobał się jej przebieg. Wyprzedziłam go i zagrodziłam mu drogę tak, żeby odciąć mu ewentualny szlak ewakuacyjny. - Dowiem się czemu rodzony brat nawet nie chce spojrzeć mi w oczy? Chodzi o Neymara? - zaczęłam widząc, że sama nic z niego nie wyciągnę i widocznie muszę mu w tym trochę pomóc - Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale to jest skomplikowane..
- Nie powiedziałaś mi o tym tak samo jak o wielu innych rzeczach. I nie, nie chodzi o Neymara, a o Ciebie. - niespodziewanie mi przerwał, a ton jego głosu był mocno zawiedziony i ewidentnie ział odrazą do mojej osoby.
- Jak to o mnie...? - zapytałam zbita z tropu. Zrobiłam coś nie tak? Przecież starałam się jak mogłam, żeby sprawić, by Alex miał krótkie, ale za to najlepsze wakacje w swojej ukochanej Barcelonie, o czym zawsze tak marzył. Robiłam wszystko, ale widocznie nie było to wystarczające.
- Siostra myślałem, że jesteś inna, że brzydzisz się takimi rzeczami. - powiedział po chwili dobitnie. Czułam się teraz jakby to on był "tym starszym" i właśnie pouczał mnie, infantylną, bezmyślną małolatę co robi nie tak, że przynosi mu tak wielkie rozczarowanie.
- Jakimi? Całowaniem? Mam 18 lat i chyba nie powinno mnie to już brzydzić.. - powiedziałam ostrożnie stając obok niego przy szerokim murze.
- Nie samym całowaniem, Mel. Całowaniem się z cudzym chłopakiem. - powiedział, a ja czułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody i podłączył do elektrowstrząsów. Jak to "cudzym"? Co on przez to rozumie.. Stałam tak zszokowana tym co przed chwilą usłyszałam. Alex spojrzał na mnie i dobił mnie mówiąc - Tak. Neymar ma dziewczynę. Ma na imię Bruna i jest modelką.
- Czemu mówisz mi takie rzeczy? Jeśli jesteś wściekły, że trzymałam to przed tobą w sekrecie to po prostu powiedz! Ale nie kłam. - zaatakowałam go wściekłym tonem na co on spojrzał na mnie z politowaniem w oczach.
- Bo to prawda. Bo jesteś moją siostrą i mi cię żal. Tego, że okazałaś się być taka naiwna. Nie kłamię, a jedyne osoby, które oszukują to ty i Ney. On oszukuje ciebie, a ty samą siebie. - odparł tonem, o który bym go nie podejrzewała. - Przemyśl to i zrób co uważasz. Przynajmniej teraz jesteś w pełni świadoma jak wygląda rzeczywistość. - dodał i minął mnie idąc w stronę hotelu. Nie powinnam puszczać go samego o tej godzinie, jednak aktualnie byłam w stanie ciężkiego szoku co uniemożliwiało mi normalną motorykę mojego ciała. Jak on mógł mi to zrobić..? Wiedziałam, że jest nieco próżny i egocentryczny, ale nie myślałam, że jest w stanie posunąć się do takich rzeczy. Po tym jak zachowywał się ostatnimi czasy ciężko było mi uwierzyć, że może okazać się aż takim palantem. Chwiejnym krokiem wróciłam na imprezę, ale unikałam przebywania z Brazylijczykiem. Nie byłam w 100 % pewna, że mnie tak podle oszukał i nie chciałam tego sprawdzać na własną rękę. Chciałam usłyszeć to od niego, bo i tak prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw jeśli odważył się na taką głupotę. Mój dobry humor zniknął bezpowrotnie i w okolicach północy wymknęłam się samotnie do hotelu. Było mi szkoda całej pracy i organizowania mojej urodzinowej niespodzianki, ale zabawa, tańce i głośna muzyka były ostatnimi na co miałam teraz ochotę. Pół godziny spaceru otrzeźwiło trochę mój zmęczony umysł. Wjechałam windą na moje piętro i ruszyłam w głąb korytarza. Zatrzymałam się przed pokojem Alexa i już podniosłam dłoń z zamiarem zapukania, jednak szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu przypominając sobie gorzkie słowa brata. Nie miałam mu nic konkretnego do powiedzenia, nic czego by ode mnie już nie usłyszał. Żadnych racjonalnych argumentów, zero dowodów na niewinność Neymara, w którą z resztą też zaczynałam już sama wątpić. Jednak wyznawałam prostą zasadę o domniemaniu niewinności. Dopóki nie było ewidentnych i niepodważalnych dowodów na przewinienie, Katalończyk pozostawał w moich oczach niewinny. Był jedynie podejrzanym, w stosunku do którego narodził się w mojej głowie pewien dystans. Wolno podeszłam do drzwi swojego pokoju, przekręciłam klucz i weszłam do środka. Otworzyłam balkon i oparłam się o barierkę. Popatrzyłam w stronę plaży skąd dobiegały jeszcze odgłosy dudniącej w barze muzyki. Stwierdziłam, że pewnie wszyscy są już w takich wyśmienitych nastrojach, że nie zauważą mojego zniknięcia. Sami też mają co świętować, więc nie jestem im do niczego potrzebna, okazję mają i beze mnie. Udałam się do łazienki marząc o długim zimnym prysznicu. Mijając laptopa zawahałam się na moment. Sprawdzić kim jest tajemnicza, idealna Bruna? Nie. Nie będę się zadręczać jeszcze bardziej. Powie mi to sam, jeśli nie to prawdopodobnie straci w moich oczach resztki szacunku i zapewne czegoś jeszcze go pozbawię, ale to kwestia do przemyślenia. Ot właśnie tak to będzie wyglądać. Postanowione i nieodwołalne. Ocknęłam się i minęłam sprzęt bez słowa zamykając za sobą drzwi od łazienki.
*****
Nie mogłam zasnąć. Wierciłam się na przemian zrzucając i wciągając pościel na łóżko. To co dzisiaj usłyszałam nie dawało mi spokoju. Tyle sprzecznych myśli gotowało się w mojej głowie, że miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. Co jeśli mój brat ma rację? Co jeśli moje obawy co do Neymara były mocno uzasadnione i niestety odnajdywały się w rzeczywistości? Co jeśli za własnym pozwoleniem znów pozwoliłam komuś zabawić się moim kosztem? Muszę przyznać, że byłam nawet trochę wściekła. Może nie na niego, a bardziej na samą siebie. Kiedy pierwszy raz go odepchnęłam, przecież dobrze zrobiłam, a ziarnko wątpliwości, które zasiał we mnie Alex właśnie zaczęło kiełkować w zastraszającym tempie. Utwierdzałam się w przekonaniu, że tak jak było wtedy, powinno pozostać. Nie powinnam zmięknąć i zmieniać stanu rzeczy. Każdy zasługiwał na szansę, chociaż wiadomo, że od każdej reguły są wyjątki.. Z drugiej strony jeśli był niewinny, to pewnie żałowałabym prędzej czy później, że nie uległam jego urokowi na tyle, żeby spróbować stworzyć z nim cokolwiek wspólnego. Około 3 nad ranem wreszcie zasnęłam.
Poranek był naprawdę ciężkim doświadczeniem. Niemalże sturlałam się z łóżka, co może nie byłoby najprzyjemniejsze, ale przynajmniej zapewniłoby mi pewną pobudkę. Byłam totalnie bez życia, niewyspana z dręczącymi wydarzeniami bieżącej nocy w głowie. Nie zarejestrowałam nawet kiedy znalazłam się na dole w poszukiwaniu Johna, który miał przydzielić mi kolejne obowiązki. Czekałam na niego chyba 15 minut, kiedy wreszcie się pojawił.
- A co ty tu robisz Mel? - zapytał zabierając z blatu recepcji pocztę. - Przecież jest niedziela, wczoraj świętowałaś odpocznij. - uśmiechnął się do mnie delikatnie. Przyjrzałam mu się dokładniej i zauważyłam niedające się ukryć wory pod oczami. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kto balował to balował.
- Moje prywatne sprawy nie mają znaczenia, nie chcę być traktowana wyjątkowo, jestem w pracy John. - uśmiechnęłam się ponownie, ale tym razem nieco szerzej i wstałam z oparcia kanapy, na którym przysiadłam czekając na pojawienie się wujka.
- Okey Pani Porządna - westchnął i odłożył na moment papiery z powrotem na blat, zamyślając się na moment - W takim razie dzisiaj masz wolne, ale w zamian za to pomożesz mi przy bankiecie, który jest za tydzień w sobotę. Rozdawanie drinków i pilnowanie, żeby ogółem niczego nie brakowało, co ty na to? - powiedział po chwili namysłu, a ja przytaknęłam.
- W takich okolicznościach, zapomnij, że mnie tu dzisiaj rano widziałeś. - rzuciłam i ruszyłam szybko w stronę windy, na wypadek, gdyby jednak się rozmyślił co do wyjątkowego umorzenia obowiązków. Kiedy znalazłam się na korytarzu znowu odezwały się we mnie natrętne głosy, które nie dawały mi spać w nocy. Postanowiłam je uciszyć, przynajmniej na razie. Odetchnęłam głęboko i zapukałam do drzwi brata.
- Wejdź. - usłyszałam z drugiej strony i natychmiast skorzystałam z tego zaproszenia. Nie wiedziałam po co właściwie przyszłam. Może byłam głupia, ale nawet nie chciałam, żeby Alex tłumaczył mi skąd miał takie informacje. Pewnie jeśli wpisze się odpowiednie hasło to internet o tym huczy, aczkolwiek ja się w takie czeluści sieci nigdy nie zagłębiałam. I nie zamierzałam tego zmieniać. Jak już wspomniałam, może jestem głupia, albo chcę udawać głupszą niż jestem, ale jeśli to co usłyszałam od brata okaże się prawdą, to chcę żyć jeszcze w tej naiwnej nieświadomości ile będzie mi dane. Pierwszy raz moje życie było tak nieprzyzwoicie idealne, że za wszelką cenę chciałam utrzymać ten stan. Tak jakbym dobrowolnie zakładała sobie klapki na oczy. Po co tu przyszłam..? A tak, już wiem. Właściwie to tylko powiedzieć mu, żeby się nie przejmował i nie tracił dobrego zdania o swoim idolu. Tak.. to by było na tyle. Melisa Henderson, królowa dyplomacji.
- Cześć. - zaczęłam może niezbyt obiecująco i usiadłam na skraju łóżka obok Alexa, który od rana grał w jakieś gry na konsoli - Musimy sobie chyba pewne rzeczy wyjaśnić, co do wczorajszego zajścia. - spotkałam się jedynie z powolnym kiwnięciem głową. Nawet nie zaszczycił mnie jednym, krótkim spojrzeniem. - Widzę, że masz mi dużo do powiedzenia, więc może zacznę. To, co widziałeś wczoraj równie dobrze mogło w ogóle się nie wydarzyć. - zapauzował grę i spojrzał na mnie krzywo. Słysząc nieskładne bzdury, które właśnie mówię, sama miałam ochotę tak na siebie spojrzeć. - Chodzi mi o to, że to nic nie zmienia. Alex, nadal jestem twoją siostrą, tą samą starą, dobrą Mel, a on nadal jest twoim idolem i w sumie nikim więcej ani dla mnie, ani dla ciebie. Muszę przyznać, że relacje jakie mnie z nim łączą, jeśli można to tak nazwać, są nieco skomplikowane i właściwie to żadne pewnie nie znaczy dla drugiego nic więcej jak tylko partnerstwo do zabawy w podchody. - sama nie wierzyłam w to co mówię. Nie wiedziałam co myśli i czuje sam zainteresowany, ale ja nie traktowałam go jak zabawki. Może na początku miałam taką ochotę, ale z czasem się jej wyzbyłam. Było mi ciężko, plątałam się w tym co mówię nerwowo zgniatając swoje palce. Nie umiałam mu tego wytłumaczyć, nie wiedziałam co powinnam powiedzieć, żeby wszystko wróciło do wcześniejszej normy. - Może ty coś powiesz. - zaproponowałam nieśmiało, próbując ratować dyskusję, bo mi jej prowadzenie nie szło zbyt dobrze.
- Nie jestem pewny, czy nadal jesteś taka sama jak wcześniej. Bardzo prawdopodobne, że te kilka tygodni tutaj zmieniło cię w całkiem inną osobę. Od kiedy to relacje z drugim człowiekiem traktujesz w kategorii zabawy i podkradasz komuś chłopaka? - zapytał. Mój brat był naprawdę mądry, kiedy tak go czasami słuchałam, byłam w stanie stwierdzić, że jest momentami mądrzejszy ode mnie. Teraz było tak samo. Czułam się obdarta z wszelkich argumentów i głupsza od 11-sto latka.
- Niczego nie traktuje jako zabawy. Jeśli chodzi o dziewczynę to też myślę, że Ney jest dorosły i wie co robi, gdyby ją miał to by mi o niej powiedział. Nie patrz na nas jak na kosmitów, proszę cię. Nie wiesz jak jest więc nie oceniaj żadnego z nas i ciesz się wakacjami. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nie chciałam produkować mu wywodów moralizatorskich. Taka jest prawda, że nie powinno się wtrącać do cudzego życia, nawet jeśli to osoba publiczna i stając się sławna, sama dała na to przyzwolenie. Każdy może starać się chronić swoją prywatność jak może, nie wolno ufać mediom, bo nie zawsze każdy mówi w nich prawdę. A właściwie jest to bardzo rzadko spotykane zjawisko. Popatrzyłam na Alexa, miał nieco skonsternowaną minę.
- Jesteś dla mnie ważna, jesteś moją jedyną siostrą i nie chce żebyś się zmieniała ani, żeby żaden pacan źle cię traktował, nawet jak tym pacanem miałby być sam Neymar. - powiedział cicho i spuścił głowę. Tak, właśnie odzyskał postawę adekwatną dla swojego wieku. Przytuliłam go mocno. Może nie miałam starszego, troskliwego brata, o którym marzy większość dziewczyn, ale miałam młodszego, opiekuńczego i kochanego braciszka, który chciał dbać o mnie jak tylko możliwości mu na to przyzwalały. Nie byłam już rozgoryczona ani wściekła. On też nie. Kiedy tak go przytulałam, gdzieś w czeluściach mojego serca muszę przyznać, że byłam nawet nieco wzruszona jego postawą.
- Nie martw się o mnie Młody. - powiedziałam spokojnie odsuwając go od siebie i patrząc mu w oczy - Pamiętaj, twoja siostra jest twardą sztuką nie do zdarcia i nie da sobą pomiatać ani się poniżać. Ty ciesz się wakacjami i nie przejmuj moimi sprawami. Tak będzie ci znacznie wygodniej, gwarantuje - uśmiechnęłam się do niego. - Umowa stoi? - zapytałam wyciągając dłoń w jego stronę, a on uścisnął ją z lekkim uśmiechem na znak zgody. Alex wrócił do przerwanej gry, a ja z o wiele lżejszym sercem wyszłam z pokoju utwierdzona w przekonaniu, że zrobiłam dobrze. Nie chciałam, żeby niepotrzebnie się przejmował, ma 11 lat, jest jeszcze dzieckiem. A ja tak czy inaczej sobie poradzę. Jeśli Neymar się mną zabawił to mu nie odpuszczę i dobrze o tym wie. W takiej ewentualności mój brat nie powinien martwić się o mnie a raczej o swojego ukochanego idola. Kiedy znalazłam się w pokoju zerknęłam przelotnie na telefon na, którym zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń. Z przerażeniem odblokowałam telefon i sprawdziłam listę nieszczęśników, którzy próbowali się ze mną skontaktować. 5 połączeń - Neymar, 3 połączenia - Leo, 2 połączenia - Pique. Cholera co oni mogli ode mnie chcieć o tej godzinie, w niedziele, po imprezie. Postanowiłam zadzwonić do tego ostatniego. Mimo tego, że teoretycznie nic się nie stało nie miałam ochoty rozmawiać z Brazylijczykiem, mój mózg widocznie musiał ochłonąć.
- Cześć Gerard, dzwoniłeś, o co chodzi? - zapytałam od razu nie tracąc czasu.
- Cześć Meeelll - przeciągnął zabawnie moje imię, a ja się roześmiałam. Widocznie na nim można było jeszcze zaobserwować działanie alkoholu. - Ale wiesz, bo jest taka sprawa i chcemy wiedzieć czy się zgadzasz. - powiedział wesolutkim tonem, a ja opanowując kolejne salwy śmiechu odpowiedziałam.
- Ale jaką sprawę Gerdziu? Bo nadal nie wiem o co chodzi. - zatkałam dłonią usta, żeby nie parsknąć śmiechem.
- No dzwonię bo chłopaki chcą wiedzieć czy się na to piszesz - zacmokał niezadowolony, że nie usłyszał oczekiwanej odpowiedzi. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc kompletnie o chodzi. Usłyszałam niepokojące trzaski w słuchawce i odsunęłam ją nieco od ucha krzywiąc się.
- Dawaj. Ten. Telefon. Debilu. Mel jesteś tam? - usłyszałam po drugiej stronie Alvesa i myślałam, że za moment umrę ze śmiechu. Padłam na łóżko ostatkiem sił tłumiąc dziki wybuch.
- Cały czas jestem i was słyszę. - rzuciłam przyglądając się swoim paznokciom.
- Temu pijanemu osobnikowi chodziło o to czy nie macie może ochoty iść z nami dzisiaj trochę pograć na Camp Nou? Od razu mówię, że to żaden ważny trening, po prostu niektórym przyda się trochę ruchu i świeżego powietrza. - tu nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że pewnie teraz patrzy znacząco na Pique, którego jak na komendę usłyszałam w słuchawce.
- Mel, no ja nie mogę bez ciebie żyć, noo weź przyjdź.
- Zamknij się bo powiem wszystko Shaki. - Dani urwał jego błagalny monolog i ponownie zwrócił się do mnie - Przepraszam za niego, ale uparł się, że to on będzie dzwonić, bo jego lubisz najbardziej i na pewno odbierzesz i się zgodzisz. - zaśmiałam się słysząc jego słowa.
- Nie przepraszaj, to nawet zabawne. To do zobaczenia niedługo. - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem słysząc w tle śmiejących się chłopaków i nucącego coś pod nosem Gerarda.
- Zabawne dla ciebie bo nie musisz tu z nim siedzieć. Do zobaczenia - rzucił i się rozłączył, a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Miałam gdzieś, że zapewne siedząc kilka pokoi dalej piłkarze mnie słyszeli. Po prostu nie mogłam się opanować i wiedziałam, że tego było mi właśnie trzeba. Dobrej zabawy w świetnym towarzystwie.
*****
Punkt o 17 ruszyliśmy spod hotelu. Tym razem siedziałam z tyłu razem z całą bandą składającą się z Pique, Bartry, Tello i Messiego. Neymar tradycyjnie siedział z przodu słuchając muzyki razem z Alexem. Mogę się założyć, że nie było to dla nich proste zadanie, ponieważ śpiewy naszej "wspaniałej" piątki słychać było pewnie jakieś pół kilometra za autokarem. Zapewne było to dla uszu całej reszty ciężkim doświadczeniem, tym bardziej, że po wczorajszym balowaniu połowa z nich miała niezłego kaca. Ich dziękczynne modły zostały w końcu wysłuchane i dotarliśmy cali i zdrowi na parking stadionu. Wychodząc z pojazdu uśmiechnęłam się przelotnie do napastnika co nieśmiało odwzajemnił. Dalsza część popołudnia minęła mi na oglądaniu treningu FC Barcelony i mojego uniesionego w nieprzyzwoitej ekstazie brata. Miałam wrażenie, że za każdym razem kiedy któryś z piłkarzy podawał do niego piłkę on wstrzymywał powietrze na tak długo, że byłam pewna, że za którymś razem zemdleje. Musiałam przyznać, że rozgrzewka była nadzwyczaj dokładna i gdyby nie wesoły Gerard zapewne byłoby nudno patrzeć na to tyle czasu, tym bardziej, że żadnemu z Katalończyków nie chciało się za bardzo ruszać z miejsca. W końcu podzielili się na drużyny.
- Zagraj z nami Mel! - krzyknął Xavi na co się roześmiałam kręcąc głową.
- O nie. Dzisiaj jestem widownią, co najwyżej mogę być cheerleaderką. - odkrzyknęłam z trybuny.
- Ale są dwie drużyny. - zauważył Bartra posyłając mi szeroki uśmiech.
- W takim razie będę dwulicową cheerleaderką i będę kibicować raz jednym raz drugim, to ponoć teraz takie modne. - zaśmiałam się, a reszta mi zawtórowała. Ku mojej ogromnej uldze po tych słowach mi odpuścili i zaczęli grać. Po pierwsze nie miałam co dziwne ochoty na grę, a po drugie i chyba najważniejsze chciałam, żeby to Alex się wykazał i w pełni cieszył się meczem ze swoimi idolami. Nie zamierzałam zabierać mu należytej uwagi. Widziałam, że bardzo szybko się uczył i rosłam z dumy widząc, że potrafi już lepiej-gorzej wykorzystywać triki, których uczył go Ney i reszta chłopaków. Po każdej bramce lub bardziej zaciętej akcji krzyczałam i wiwatowałam przynajmniej za 15 napalonych kibiców i czułam jak gardło powoli odmawia mi posłuszeństwa. Kiedy skończyli i poszli przebrać się do szatni skorzystałam z okazji i zeszłam na murawę. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Wzięłam w dłonie piłkę, po czym zaczęłam odbijać ją na przeróżne sposoby tak aby nawet na chwilę nie dotknęła ziemi. Co i raz lądowała na przemian na moich stopach, kolanach, głowie lub w fazach przejściowych na plecach. Kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok, upuściłam piłkę i odwróciłam się za siebie. Brazylijczyk stał oparty o barierkę i przyglądał mi się z uśmiechem.
- Niesamowite. - powiedział i podszedł - Ty naprawdę świetnie sobie radzisz z piłką.
- Wątpiłeś w to? - zapytałam z wyrzutem zabierając mu piłkę stopą w momencie kiedy chciał ją podbić. Czując, że trafił nogą w próżnię uśmiechnął się szerzej.
- Ciężko było mi uwierzyć, bo nie wyznaje wiary w ideały. - spojrzał na mnie, a ja czułam, że może czasami tandetny, ale ma swój urok, który z pewnością na mnie działa. Spojrzałam mu w oczy i w jednym momencie zapragnęłam odepchnąć od siebie wszystkie wątpliwości, bez względu na to czy były prawdą czy nie. Jedyne o czym teraz marzyłam to poczuć znów jego usta na swoich.
- Ney, jak zwykle romantyczny. - zaśmiałam się, a on wywrócił oczami z rozbawieniem na twarzy.
- Wszystko okey? - zapytał po chwili ciszy przyglądając mi się bardziej uważnie. Pewnie chodziło mu o wczoraj. Przełknęłam ślinę i podniosłam wzrok.
- Tak, wszystko w porządku. - odpowiedziałam spokojnie, żeby nie zdradzić się żadnym wahaniem w głosie. - Z resztą ty mi powiedz. - dodałam kiedy się odwrócił z zamiarem powrotu. Stałam w miejscu, a on błyskawicznie zrobił zwrot w moją stronę. Zmierzył mnie pytającym spojrzeniem, a ja wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę szatni. Możliwe, że uznał mnie w tym momencie za nieco niezrównoważoną, ale miałam to gdzieś. Skoro nie miał mi nic do powiedzenia to nie zamierzałam naciskać i trzeba było czym prędzej urwać temat. Wróciliśmy do hotelu gdzie rozbiliśmy obóz w pokoju Alexa. Katalończycy byli bardzo chętni do nauki gry na konsoli w przeróżne gry jakie serwował im mój brat. Nawet trochę się z nich podśmiewałam, że po prostu coś na ich poziomie, ale w końcu dałam im spokój i również wkręciłam się w zabawę.
Do wyjazdu Alexa dni były praktycznie takie same. Do południa pracowałam, a on jeździł z chłopakami na stadion, wieczorem siedzieliśmy wszyscy razem z wujkiem Johnem w hotelu oglądając filmy, albo wychodziliśmy na plaże, bo w tych godzinach była już praktycznie pusta. W dniu kiedy Alex miał wracać do domu czuło się w powietrzu nastrój przygnębienia. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że bez niego na pewno nie będzie tu tyle do roboty co przez te kilka dni. Niby tylko jedenastolatek, ale tchnął w nich więcej życia niż ja. Czuję się niedoceniona tak na marginesie, ale o tym trochę później. Późnym popołudniem siedziałam na murku przed hotelem patrząc na morze, kiedy ktoś się do mnie przysiadł.
- Pięknie tu. - powiedział chłopiec patrząc na horyzont, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie chcesz wracać no nie? - zapytałam po chwili ciszy widząc kątem oka rzuconą niedbale na ziemię walizkę. Pokręcił przecząco głową. - Wcale ci się nie dziwię. - dodałam.
- Ty też nie chcesz. - stwierdził, a ja spuściłam głowę. To było aż tak widać? W tym miejscu odżyłam, wreszcie zaczęłam nie jedynie istnieć, ale naprawdę żyć, podejmować decyzje i doświadczać miłych i mniej miłych zdarzeń. Z tego składa się prawdziwe życie, którego wcześniej nie miałam.
- Masz rację Młody, ja też nie chcę wracać i poważnie zastanawiam się nad taką opcją. - odpowiedziałam i popatrzyłam na niego wzrokiem proszącym o dyskrecję. Widząc wyraz jego twarzy zagarnęłam go ramieniem. - Nie martw się, nie zostawię cię samego, nigdy. W końcu zawsze będziesz moim kochanym młodszym braciszkiem - zaśmiałam się targając mu grzywkę. Zeskoczył z murku patrząc w stronę gdzie podjechał już samochód odwożący go na lotnisko. Ruszyliśmy w tamtą stronę wolnym krokiem. Przed wejściem stał John oraz większość FC Barcelony przebywająca w hotelu.
- Nie odjeżdżaj bez pożegnania i prezentów, pierwsza zasada panująca w Barcelonie. - wyrecytował wujek z szerokim uśmiechem. Wręczył mojemu bratu kilka gier na konsole, które spodobały mu się najbardziej. - Tak żeby ci się nie nudziło. Na przenośnej konsoli też działają także w podróży też już masz co robić. - przytulił go do siebie. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
- Dobra, teraz my bo oczywiście jak zwykle zaraz nas pominiecie! - wtrącił się Pique ze śmiechem.
- Cóż długo się kłóciliśmy, którego z nas lubisz najbardziej. - zaczął Brazylijczyk z uśmiechem.
- A, że niektórzy ciężko znoszą prawdę. - wtrącił się Messi patrząc na Neya z zadziorną miną .- W takim razie dostaniesz od nas kilka prezentów. - widziałam jak Alex mało co nie mdleje z zachwytu, a ja spojrzałam na '11', który widząc moje spojrzenie mrugnął do mnie wesoło.
- Dostaniesz od nas nasze koszulki, oczywiście podpisane, w razie gdybyś nas znielubił i chciał sprzedać je na EBay'u. Będą miały większą wartość z tymi bazgrołami. - powiedział ulubieniec mojego brata.
- Neymar, to że ty jesteś materialistą to nie znaczy, że każdy jest taki sam. Także Alex, jeśli niczym ci nie zawinimy to też myślę, że będą bardziej wyjątkowe i jak będziesz je zakładał to będziesz o nas pamiętał. - dokończył Leo trącając Brazylijczyka łokciem.
- No i oczywiście powodzenia w piłkarskiej karierze. - dorzucił Xavi.
- Kto wie, może kiedyś trafisz do FC Barcelony. - powiedział Iniesta.
- Dzięki chłopaki, na żywo jesteście jeszcze lepsi niż w TV. - zaśmiał się Alex i podszedł do każdego z nich, żeby go uściskać. Kiedy pożegnał się z wszystkimi wyszłam z nim na zewnątrz, ale aż serce się krajało kiedy patrzyłam jak bardzo jest mu żal wyjeżdżać.
- To ja nie mogę być gorsza od tamtej zgrai. Trzymaj Młody, to dla ciebie. - powiedziałam wręczając mu małe pudełko. Spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam głową na znak, ze bez obaw może je otworzyć. Wsunęłam dłonie w tylne kieszenie dżinsów i obserwowałam reakcję Alexa.
- O kurcze.. - wyszeptał zaglądając do wnętrza prezentu. W środku znajdowały się nietypowej wielkości wszystkie zdjęcia, które robiliśmy podczas pobytu w Hiszpanii. Na większości wszyscy robili głupie miny albo śmieli się sami z siebie. I oczywiście był to kolejny niepodważalny dowód na to, że mój młodszy braciszek poznał swoich idoli. Baa, poznał. To jego nowi najlepsi kumple. - Dzięki siostra, kiedy udało ci się to zorganizować? - zapytał i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Wiesz, przysługuje mi jeszcze coś takiego jak przerwa w pracy. - odpowiedziałam skromnie, a on podszedł i mocno mnie przytulił.
- Trzymaj się Mel. - powiedział po czym zniknął za drzwiami czarnego samochodu, który zawiózł go prosto na lotnisko. A ja postanowiłam wziąć sobie jego słowa głęboko do serca.
******
Perspektywa kolejnego meczu była bardziej stresująca niż poprzednio. Tym razem Blaugrana miała zmierzyć się z Borussią Dortmund, która była naprawdę poważnym przeciwnikiem. Chłopcy trenowali całymi dniami, a kiedy wracali żaden z nich nie miał siły nawet ruszyć się otworzyć drzwi. Na tą okazję dostałam komplet kluczy, żeby nie musieli się fatygować, wstawać i wpuszczać mnie do środka. Swoją drogą lenistwo ich zgubi, bo z pewnością klucze zatrzymam i pewnie kiedyś wykorzystam. Zbliżała się 20, a ja czekałam przed szatnią na Katalończyków, którzy właśnie przebierali się w stroje. W pewnej chwili poczułam dłonie na moich biodrach i ciepły oddech na szyi.
- Długo kazałem ci na siebie czekać? - usłyszałam szept, a dłonie, które wcześniej znajdowały się na moich biodrach powędrowały na moje podbrzusze, żeby tam się spotkać.
- Nie powinieneś się teraz rozpraszać. - odpowiedziałam i odwróciłam się przodem do uśmiechniętego Brazylijczyka.
- Ja się nie rozpraszam, ja się nastrajam przed meczem - zaśmiał się, a ja przekrzywiłam głowę zaplatając mu dłonie na karku.
- Mhmm skoro tak, to trzeba dodać ci jeszcze trochę energii. - szepnęłam wprost do jego ust i złożyłam na nich czuły pocałunek, który z każdą chwilą nabierał coraz więcej pasji. Oprzytomnił mnie jedynie fakt, że znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, do którego w dodatku w każdej chwili mogli wtargnąć paparazzi. Napastnik niechętnie oderwał się od moich ust. - Reszta później.. - powiedziałam patrząc mu w oczy. - Jak zasłużysz oczywiście - dodałam widząc niebezpieczne błyski w jego oku, które po moich słowach natychmiast ustały. Tu cię mam panie Neymar, nie o taką "resztę" mi chodziło, ty męska nierządnico.
- Jesteś straszna. - skwitował, jednak jego uśmiech świadczył o tym, że nie traktuje tego w kategoriach wady.
- Wiem o tym i wzajemnie. - odpowiedziałam i mrugnęłam w jego stronę. Spojrzałam na zegar umieszczony w holu, wskazywał 19:50, co oznaczało, że zaraz piłkarze będą wybiegać na murawę. - Powodzenia! - krzyknęłam i pomachałam reszcie, która właśnie wypełzała z szatni. Dostałam miejsce w tej samej loży co ostatnio, także widok był naprawdę świetny. Szczerze mówiąc patrząc na rozgrywający się mecz stwierdziłam, że w sumie nie było się czego bać. Barcelona radziła sobie naprawdę dobrze, a Borussia również trzymała poziom o jaki była podejrzewana od samego początku. Jednak oglądając tą rozgrywkę sama nie czułam już takich emocji jak wtedy, kiedy oglądałam ją z Alexem. Mecz zakończył się remisem 2:2. Osobiście uważałam to za niezły wynik jak na początek sezonu. W czasie kiedy ludzie opuszczali stadion, ja zeszłam z powrotem do holu obok szatni, żeby poczekać na piłkarzy. W końcu ktoś mnie musi odwieść do domu. Czy ja powiedziałam domu? Chyba tak.. i chyba nawet nie jest mi z tym źle. Dokładnie, od teraz tu jest mój dom. W końcu tam dom gdzie i twoje serce. Mimo ostatnich odważnych ataków Neymara zaburzających moją sferę prywatności nadal udawało mi się pozostać anonimową w tłumie fotoreporterów. Widocznie nie byłam dla nich wystarczająco łakomym kąskiem, co bawiło mnie w każdej sekundzie, kiedy stałam koło nich o nic nie podejrzewana. Po około 20 minutach napastnik razem z kilkoma innymi piłkarzami wreszcie wyłonił się z szatni. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że zmierza prosto w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego, jednak uśmiech ten nie zagościł długo na mojej twarzy, ponieważ usłyszałam głośne wołanie, a to co stało się później przekraczało granice mojej upośledzonej w tym momencie wyobraźni.
- Ney! Kochanie! Ney! - wysoka brunetka rzuciła się Brazylijczykowi na szyję po czym złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Odwzajemnił go. Byłam pewna, że jestem w jakiejś ukrytej kamerze. Zaczęłam rozglądać się jak wariatka po suficie i po ludziach, mając nadzieję, że zaraz zza winkla wyskoczy jakiś podstarzały prowadzący i krzyknie coś w stylu "Mamy cię!". Jednak nic takiego się nie działo. Nadal patrzyłam na obłapiających się przed reporterami Neymara i tajemniczą brunetkę. Mimo, że byłam bliska natychmiastowej ciężkiej depresji postanowiłam się jej przyjrzeć. Wysoka, piękna, szczupła, czarująca, na pewno też, w momentach kiedy nie wysysa komuś twarzy. Czułam jakby czas się zatrzymał. Czy to właśnie była owa Bruna o której powiedział mi brat? Wszystko pasowało. Piękna, bogata, uwielbiana przez obiektyw, to nie było to, co widziałam codziennie patrząc w lustro. Przyrzekłam sobie być twarda, jednak czułam jak mimowolnie w moich oczach zbierają się łzy.
- Kto to jest? - zapytałam starając się opanować drżenie głosu.
- To Bruna Marquezine, dziewczyna Neymara. - odpowiedział paparazzo, a nogi się pode mną ugięły.
- Ney Skarbie, trochę się spóźniłam, nie widziałam jak grasz, ale na pewno świetnie, wiesz zakupy w Mediolanie się przedłużyły, później ta okropna podróż samolotem, pogniotła mi się sukienka, ale chyba ci to nie przeszkadza. Ważne, że jestem prawda? - trajkotała tak głośno, że było ją słychać w promieniu kilometra, jednak napastnik sprawiał wrażenie jakby jej nie słuchał. Z bezsilnością wypisaną na twarzy patrzył w moją stronę. Jednak nie znalazł tam współczucia ani zrozumienia, jedynie ziejącą pogardę.
- Taak. Witaj w domu Bruna. - syknęłam przechodząc obok niego i wpadając w niego ramieniem.
- Mel zaczekaj, wszystko wytłumaczę. - rzucił, a ja popatrzyłam na niego z grymasem na twarzy.
- Mel, daj sobie wytłumaczyć. - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Leo. W tym momencie poczułam się dotknięta do żywego, zdradzona, podwójnie zdradzona. Gniew mieszał się z żałosną rozpaczą na mojej twarzy.
- O wszystkim wiedziałeś! - powiedziałam słabo jednak czuć było wyrzut i jad ociekający z każdej pojedynczej literki, z których składały się moje słowa - Jesteście beznadziejni. Obydwaj. - rzuciłam i wyszłam wpadając na ludzi na mojej drodze. Nie widziałam ich, nie słyszałam, szłam przed siebie najszybciej jak to było możliwe, za zakrętem zaczęłam biec. Biegłam przed siebie aż zabrakło mi tchu. Zatrzymałam się na środku drogi ocierając łzy. Ogarniała mnie pustka z zewnątrz i od środka. Zaczęłam krzyczeć. Pragnęłam wyrzucić z siebie wszystko co w tym momencie rozdzierało mnie od wewnątrz. Wiedziałam, że świat teraz powinien zamilknąć. Zamilknąć razem ze mną.
Nie wiem, czy oglądałyście ten filmik, ale ja go znalazłam przedwczoraj i wzruszyłam się jak głupia :D Także podzielę się nim z wami, żebym nie czuła się osamotniona. ;)
https://www.youtube.com/watch?v=M0xaQc-B_wY
A poza tym jak pewnie zauważyłyście kolejny rozdział skończony ;)
Trochę się zadziało, ale mam nadzieję, że się wam spodoba ;)
Generalnie jakoś tak trochę drętwo wyszło jak teraz to czytam i nie jestem z tego jakoś wybitnie dumna, ale obiecuję poprawę ;)
Tym czasem zapraszam do czytania i komentowania <3
No i oczywiście ciąg dalszy niebawem ;)
Dzięki, że jesteście. <3
Jeja *.* Pewnie nie jestem pierwsza, ale jest boskii.. <3
OdpowiedzUsuńKocham, kocham ;*
Neymar coś ty zrobił!.. Bruna ty idiotko co ty tu robisz ?! A Leo.. czemu nic nje powiedział :/
A Mel biedna płacze.. ;((((
Pożegnanie Alexsa wspaniałe.
Magia ;) Też tak chce :D
ale żal mi Mel :((
No nic życzę weny u mnie coś będzie jutro. :) Buziaki papatki :*** Hahaha.. XD
to jest cudowne!!!!! daj szybko nastepna czesc, juz nie moge sie doczekac!!
OdpowiedzUsuńsuper!!! dodaj szybko next! ;-)
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie!!! :) czekam na next i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na następne ;** ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam http://marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com/?m=1, to nowy blog o Marcu jak i Marco. BVB i FCB !
OdpowiedzUsuńJest już Prolog, w postaci pierwszego rozdziału. =) :*
przwczytalam wszystkie czesci i powiem ze sa zarabiste chce wiecej
OdpowiedzUsuńJak obiecałam, tak i jestem. Pochłonęłam wszystkie rozdziały w dwa wieczory i jest mi mało! Czemu nie wiedziałam nic wcześniej o tym, że piszesz opowiadanie o FC Barcelonie? To moja ulubiona drużyna i zawsze im kibicuję, chociaż nie mogę się nazwać fanką. Jednak członków składu znam i nie jestem tak niedoinformowana, co nieco ogarniam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta historia i nie mogę się już doczekać ciągu dalszego. Obyś wyjaśniła szybko sytuację z Bruną, bo to byłoby naprawdę świńskie zachowanie ze strony Neymara, gdyby zachowywał się tak dwulicowo, wykorzystując Mel.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)
No jest świetny ;3 No przeczytałam wszyściutkie rozdziały ;> I jestem zaskoczona, że nie znalazłam ani JEDNEGO błędu ;o Jak Ty to robisz hmm ? Po za tym pierwszy raz trafiłam na bloga o piłkarzach, a do tego o mojej ulubionej drużynie ;D No ja zostaję tutaj na zawsze <3
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że po pierwsze rozdziały są długie (w każdym blogu takie powinny być xd) po drugie aż chce się je czytać (o takiej historii nie da się nie czytać :P) i po trzecie nie ma błędów ;D
Czekam na następny rozdział ;3
Weny ;*
Jaki dretwy? !?! Jest genialny! O malo sie nie popłakałam :'( tak mi szkoda Mel. Jejku...
OdpowiedzUsuńCisze sie ze wpadlam na twoj blog, bo raz zajrzałam i sie odciągnąć nie mogłam. Ciurkiem przeczytałam wszystkie rozdziały! Jestem zachwycona i oniemiala. Świetnie piszesz, aż Ci zazdroszcze xD
Weny życzę i żebyś szybko dodała kolejny rozdział! ^^
/ krasnal
Dzisiaj przeczytałam wszystkie części i nie mogę się od nich odciągnąć. Po prostu są boskie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne ;)
Wspaniały, niesamowity, super i genialny ...
OdpowiedzUsuńDopisałabym więcej, ale nie wiem jeszcze co. Dla mnie najlepszy moment to zdziwiona twarz Mel o wiadomości, że Brazylijczyk ma inną dziewczynę i pożegnanie brata Mel :D
super czekam dalej
OdpowiedzUsuńJejciu najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytalam naprawde i nie moge doczekac sie nastepnego ❤❤❤
OdpowiedzUsuńSuuuper
OdpowiedzUsuńSzybciutko dalej bo wciąga :3 Prosze .... ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie i dotego strasznie wciąga :)
OdpowiedzUsuń