poniedziałek, 18 sierpnia 2014

9. Przepraszasz mnie za to, że się wydało, czy za to co zrobiłeś?

Dni, które nadeszły zlewały mi się w jedną całość. Praktycznie nie opuszczałam swojego pokoju, leżąc z zasłoniętymi roletami aż do samego zaśnięcia. Rano wstawałam do codziennych obowiązków, wracałam, zamykałam drzwi od pokoju na klucz i siedziałam. Siedziałam tak w samotności, w towarzystwie jedynie paczki papierosów i Jack'a. Taak. Jack Daniels, mój wierny kumpel, z którym bardzo się do siebie zbliżyliśmy w ostatnim czasie. Wie już o mnie wiele, zna część mojego życia, a ja o nim nic oprócz tego, że ma bursztynową cerę i jest dobrym słuchaczem. Telefon leżał bez życia w kącie pokoju, a znalazł się tam kiedy dzwoniąc po raz tysięczny sprawił, że miałam ochotę przeprowadzić się na stałe do mojej szafy. Swoją drogą może wreszcie daliby mi spokój. Na wyświetlaczu na zmianę wyświetlały się imiona : Leo, Neymar. Żaden z nich nie zrealizował połączenia z pozytywnym skutkiem. John też dał sobie spokój widząc, że i tak niczego się ode mnie nie dowie. Przez jakiś czas miałam przysłowiowy spokój, ponieważ w czasie kiedy ja byłam w pracy, piłkarze spędzali czas na stadionie ćwicząc do kolejnych, coraz poważniejszych rozgrywek. Mecze odbywały się coraz częściej i coraz więcej ludzi zjeżdżało do Barcelony, co skutkowało większymi zyskami dla wuja i większą ilością pracy dla całej reszty. Właściwie to może wróćmy do momentu kiedy John zauważył, że coś jest nie tak. Zdradzę wam jakim cudem to wyszło na jaw. Otóż nie protestowałam na ilość zadań jakie codziennie mi przydzielał jak zwykle miałam to w zwyczaju. Lubiłam się z nim nawet trochę podroczyć zanim zaczęłam kolejny dzień sprzątania cudzych łóżek i krojenia warzyw. Myślę, że czarę goryczy przelał fakt, kiedy pewnego pięknego wtorkowego dnia poprosiłam go o nadgodziny, pytając czy mu jeszcze w czymś nie pomóc. Wyraz jego twarzy był nie do opisania, więc nawet nie będę próbować. Totalne zaskoczenie mieszające się z podejrzliwością. Od razu uprzedzam, nie. Nie stałam się nową, lepszą Mel. Nadal jestem starą, dobrą, nieco leniwą i ciut złośliwą Melisą Henderson. Akurat w te kilka dni wiedziałam, że treningi nie trwają tak długo jak zazwyczaj z racji tego, że stadion jest wypożyczony na jakieś koncerty. Nie wnikałam w jakie, ważne było dla mnie jedynie to, żeby zminimalizować ryzyko natknięcia się w hotelu na któregoś z piłkarzy, jeśli nagle zapragnęłabym wyjść ze swojej jaskini.
- Mel, na pewno wszystko w porządku? Nie jesteś chora przypadkiem? - to było jedyne co usłyszałam od mojego "troskliwego" Johna, był nieoceniony, mówiłam już? Zapewne tak, ale takie komplementy zawsze warto powtarzać.
Dzisiaj miałam mniej szczęścia. Po skończonej pracy tradycyjnie udałam się do swojego królestwa, nalałam sobie ulubionego już trunku w szklankę i usiadłam na łóżku podkulając nogi i włączając wieżę z muzyką. Jednak po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Nie wyłączając muzyki podeszłam na palcach bliżej.
- Mel otwórz, proszę cię. - usłyszałam głos Brazylijczyka, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, więc podgłośniłam muzykę o dwa oczka, oparłam się o komodę i upiłam łyk ze szklanki obejmując ją smukłymi palcami. Nie miałam zamiaru niczego mu ułatwiać. Byłam zmęczona widokiem jego twarzy i mdliło mnie na samą myśl o tym, co widziałam kilka dni temu. Pukanie stawało się coraz donośniejsze, można nawet rzec, że momentami chłopak musiał wręcz walić w drzwi, żeby dało się coś usłyszeć. Zapewne bolały go już dłonie od tej bezsensownej walki, ale chyba był nienormalny myśląc, że tak po prostu go tu wpuszczę. Czego oczekiwał? Że powie przepraszam i rzucę mu się na szyję? O nie, czasami zwykłe przepraszam nie wystarczy. Może mnie przepraszać milion razy, a ja może za milion pierwszym zacznę się zastanawiać czy czegoś z tym nie zrobić. Kiedy po raz kolejny wołał mnie zza drzwi, miałam ochotę rzucić w niego jakimś siarczystym przekleństwem i przy okazji czymś ciężkim, żeby sobie wreszcie do jasnej cholery stąd poszedł. Już całe piętro słyszy tą rebelie, nie mówiąc już o nieszczęśnikach, którzy mieszkają pod nami. - Mel wiem, że tam jesteś. Otwórz mi. - powiedział spokojniej kiedy ściszyłam muzykę na tyle, żeby go słyszeć, ale nie zamierzałam otwierać. Podeszłam bliżej i przyłożyłam ucho do drzwi. Niemalże słyszałam jego oddech po drugiej stronie. - Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło, Mel uwierz mi. - co chwila wymawiał moje imię, ale to co mówił nie brzmiało oryginalnie ani wiarygodnie.
- Idź sobie. - poprosiłam opanowanym głosem kładąc dłoń na drewnie.
- Ale..
- Po prostu idź. - nie dałam mu dokończyć kolejnej porcji jego żalów i ucięłam dobitnie jego monolog - Nie chcę tego słuchać.
- Przepraszam. - było to ostatnie co usłyszałam, widocznie odpuścił i całe szczęście. Dlaczego? Bo bałam się, że jak jeszcze trochę tu postoi to moje serce zacznie mięknąć. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie po tym co mi zrobił. Nie po tym jak mnie upokorzył. Takim sposobem resztę dnia spędziłam na bezproduktywnym oglądaniu telewizji i wyjadania przekąsek z pokojowej lodówki. Był to muszę przyznać naprawdę mile spędzony czas, bez zbędnego rozpamiętywania ostatnich wydarzeń. W pewnym momencie poczułam jak moje powieki stają się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu osunęłam się na poduszki. Zdążyłam jedynie wyłączyć telewizor po czym od razu odpłynęłam w krainę snu.


******

Następnego dnia od samego rana siedziałam z Peggy w hotelowej kuchni i przygotowywałam przystawki na bankiet, który został przełożony na dziś wieczór. Patrząc na składniki doszłam do wniosku, że te wszystkie wymyślnie nazywające się potrawy są w rzeczywistości prostymi daniami np. tortilla francesa, ktoś pomyśli o nie wiadomo jakim cudzie na talerzu, a jest to po prostu omlet jajeczny. Dokładnie taki jak robiłam czasami Alexowi na śniadanie. Kluczem była jedynie dekoracja talerza, której nauczyłam się zaledwie w kilka minut.
Starałam się nie myśleć o Neymarze i o żadnym z piłkarzy. Uznałam tą całą znajomość za jedną wielką pomyłkę i chciałam urwać to pasmo niekończącego się kłamstwa, po prostu ich unikając. Nie pojawiłam się na wczorajszym meczu mimo, że pod moimi drzwiami znalazłam tego dnia bilet. Zostawiłam go na stole w hotelowym lobby, skąd prawdopodobnie ktoś go zabrał i sam dobrze się bawił. Przegrali 1:0. Jednak nie było mi jakoś bardzo przykro z tego powodu. Jedyne czego żałowałam to tego, że tak ciężko pracowali na treningach i tym razem im się to nie opłaciło. Poza tym nie czułam absolutnie nic. W głębi duszy chciałam, żeby ci dwaj poczuli smak porażki i rozczarowania, tak intensywnie jak ja czułam go przez ostatnie dni. W okolicach południa do kuchni wpadła kucharka z przejętą miną.
- Mel, chyba powinnaś to zobaczyć. - rzuciła i zawołała mnie ruchem ręki w stronę sali, gdzie włączony był ogromny telewizor. Właśnie myłam naczynia, więc zakręciłam wodę, złapałam ścierkę i wycierając ręce udałam się we wskazanym kierunku.
- Chyba się nie pali? - zapytałam obojętnym tonem. Generalnie nawet gdyby się paliło to miałabym to gdzieś. Ostatnio nic mnie nie obchodziło, świat mi się przecież zawalił.
- Palić się nie pali, ale uwierz, że może być gorąco. - odpowiedziała kobieta i wskazała na ekran gdzie widniała ogromna twarz Brazylijczyka. Momentalnie odwróciłam się z zamiarem powrotu do kuchni, jednak Peggy mnie zatrzymała. - Lepiej posłuchaj co wygaduje. - po jej słowach zostałam. Skoro ona uznała, że to może być coś co ściągnie na mnie jeszcze większe kłopoty, to wierzyłam, że zapewne się nie myli. I niestety muszę przyznać, że miała całkowitą rację.
- Jak odniesiesz się do twojej formy biorąc pod uwagę ostatni mecz? - zapytał dziennikarz, a ja oparłam się o futrynę patrząc w ekran, na którym niezmiennie widniał napastnik Barcelony.
- Zarówno moja forma jak i reszty drużyny jest w bardzo dobrym stanie, codziennie trenujemy, a wczorajsza przegrana jest po prostu przypadkiem, błędem, który z pewnością w najbliższych spotkaniach naprawimy. - odpowiedział spokojnie.
- Czy to roztargnienie jest spowodowane przyjazdem twojej dziewczyny, Bruny? - dało się słyszeć kolejny głos z widowni, a chłopak uniósł brwi do góry. Dało się zauważyć, że mięśnie jego szczęki się napięły, a oczy zdradzały rodzącą się wściekłość.
- Mój nieistniejący już związek z Bruną nie ma z tym nic wspólnego. - skrzywiłam się wiedząc, że dał się wybić z rytmu udzielania bezpiecznych odpowiedzi i teraz zapewne zaczną się niewygodne pytania.
- Czy potwierdzasz w takim razie informacje o tym, że jesteś singlem?
- Dlaczego wasz związek się rozpadł?
- Czy jest ktoś inny? - pytania spadły na niego jak grad, a ja stałam i obserwowałam beznamiętnie całą sytuację. Spojrzałam na jego twarz, która przybrała wyraz mieszanki złości i bezradności. Uciszył rozemocjonowanych dziennikarzy gestem ( co wcale nie było takie łatwe ) i zabrał głos.
- Mój związek to moja prywatna sprawa, jednak skoro powiedziałem A to muszę też powiedzieć B. Nie, nie jestem już z Bruną Marquezine i tak, jest ktoś inny. - odpowiedział na co zasypała go kolejna lawina pytań o tożsamość tajemniczej osoby, która "zawładnęła sercem Neymara". Oo tak już widzę te nagłówki w jutrzejszych brukowcach. Serce zabiło mi mocniej kiedy piłkarz otworzył usta, żeby udzielić kolejnej odpowiedzi. Bałam się, że powie im kim jestem, jednak mile mnie zaskoczył. - Nie zdradzę wam nazwiska tej osoby, ponieważ nie chcę, żeby od tej chwili nękali ją fotoreporterzy. Powiem jedynie tyle, że bardzo mi na niej zależy, zrobiłem głupotę i mam nadzieję, że kiedyś mi ją wybaczy, a wtedy możliwe, że świat o niej usłyszy. W tym momencie nic więcej nie musicie o niej wiedzieć, a i ja nie mam nic do dodania. - powiedział gładko, jednak usłyszałam lekkie drżenie głosu kiedy mówił o tym, że chciałby zostać ułaskawiony. Spuściłam wzrok i wyszłam z pomieszczenia. Peggy jak się okazało wybiegła za mną.
- I co zamierzasz z tym zrobić? Bo jak mniemam chodziło mu o ciebie. - zapytała stając w drzwiach. Odłożyłam ścierkę na miejsce i wróciłam do przerwanej wcześniej czynności.
- Nic. Kompletnie nic. - odparłam wbijając wzrok w stertę naczyń spoczywających w zlewie.
- Ale Mel, jemu jest naprawdę przykro to widać! - powiedziała z wyrzutem krzyżując dłonie na piersiach.
- Nie broń go! - rzuciłam wrogo i odwróciłam się do niej. - Zachował się jak skończony dupek i czego ode mnie oczekuje? Myśli, że poudaje skruszonego przed fotoreporterami i mu wybaczę? Zasłoni się problemami osobistymi, żeby wytłumaczyć się z tego, że wczoraj na meczu kompletnie dał dupy?! Moje niedoczekanie, nie chcę go znać. - podniosłam głos i widząc zmieszaną minę kobiety dodałam. - Przepraszam Peggy, nie powinnam krzyczeć, ale jestem na niego taka wściekła. Co on sobie wyobrażał do jasnej cholery? - powiedziałam już spokojniej kręcąc bezradnie głową.
- To może go o to zapytaj, albo przynajmniej pozwól mu wytłumaczyć. - zaproponowała, a ja w pierwszej chwili miałam ochotę prychnąć i zarzucić jej, że jest to najgłupszy pomysł na świecie. Jednak gdzieś w środku wcale tak nie uważałam. Chciałam wreszcie się dowiedzieć dlaczego tak zrobił, co nim kierowało, czy miał zamiar tak to ciągnąć i liczyć na to, że nigdy się nie dowiem o dziewczynie. Choćby to miała być nasza ostatnia rozmowa, chciałam to wiedzieć.
- Tak zrobię. - powiedziałam z nikłym uśmiechem i zajęłam się pucowaniem talerzy i sztućców, które miały wylądować na stole podczas dzisiejszego bankietu. Po dobrych dwóch godzinach skończyłam, a palce nadawały się jedynie do amputacji, bo czucie straciłam w nich już jakąś godzinę temu. W tym półkalekim stanie poszłam do siebie przebrać się we wcześniej dostarczoną mi sukienkę, w której miały występować wszystkie hostessy. Kiedy ją zobaczyłam nie kryłam zdziwienia. Krótka, ledwo za pośladki, cała obsypana cekinami i obszyta brokatową nitką, do tego szpilki na 12-sto centymetrowym obcasie. Czy Johna już naprawdę Bóg opuścił? Będę wyglądać jak prostytutka w Boże Narodzenie, bo świecić się będę zapewne jak lampki choinkowe naprawdę dobrej jakości. I jeszcze te buty, w których mogę iść o zakład, że w ciągu pierwszych 15 minut gdzieś się zabije. Ale właściwie nie miałam za dużego wyboru, więc już bez słowa narzekania wzięłam prysznic po czym założyłam na siebie te narzędzia tortur. Rozpuściłam włosy i delikatnie podkreśliłam kredką oczy. Kiedy wybiła 20 zjechałam na dół i nieco spóźniona ustawiłam się w rządku na panującej w kuchni odprawie.
- Wszyscy znają swoje zadania? - wujek rzucił pytaniem, na które nie oczekiwał innej niż twierdzącej odpowiedzi. Rozdawał identyfikatory po kolei i kiedy dotarł do mnie uśmiechnął się lekko - Byłaś tu wcześniej? Bo jakoś cię nie zarejestrowałem. - zapytał.
- Calutki czas. - mrugnęłam do niego i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Mężczyzna pokręcił tylko głową ze śmiechem, wręczył mi identyfikator i przeszedł do kolejnych osób czekających w kolejce. Wyszłam na salę, na której powoli zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Byli to przeważnie mężczyźni w garniturach, od Armaniego lub też innego drogiego projektanta, wraz z kobietami w drogich sukniach z błyszczącą biżuterią oraz nieskazitelnym makijażem i fryzurą. Mimo zapewne drogiego i wieczorowego stroju, czułam się przy nich jak nieokrzesany kopciuszek. Dlatego też ograniczyłam swoje obowiązki do rozniesienia dwóch tac z szampanem i sztucznego uśmiechu. Po tym przykrym doświadczeniu, kiedy czułam na sobie lustrujące spojrzenia za każdym razem kiedy zrobiłam choćby krok, postanowiłam zadomowić się przy stoliku z napojami gdzie moim zadaniem było jedynie pilnowanie, żeby szklanki były zawsze pełne. Na tym stanowisku radziłam sobie znacznie lepiej. I właśnie w takiej przyjemnej atmosferze minęły mi kolejne godziny. W głośnikach właśnie usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek kiedy zobaczyłam JEGO. Stał w drzwiach i patrzył prosto na mnie. wyglądał oszałamiająco i musiałam to sprawiedliwie przyznać, mimo całej urazy jaką do niego w tym momencie żywiłam. Rozejrzałam się w popłochu szukając dobrej drogi ucieczki, jednak mimo niezliczonej ilości błagalnych modłów w mojej głowie, takiej nie znalazłam. Brazylijczyk zbliżał się do mnie coraz szybciej, a ja musiałam stać w miejscu jak słup soli niezdolna do natychmiastowej ewakuacji.
- Cześć. - zaczął nieśmiało, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Życzy Pan sobie sok, wino, a może coś mocniejszego? - zaproponowałam sztywnym tonem odnosząc się do niego jak do zwykłego gościa. Spojrzałam mu w oczy i to co w nich zobaczyłam nie było niczym szczęśliwym. Wyglądało na prawdziwe, ale nie moment. Melisa ogarnij się! Jesteś na niego wściekła, pamiętaj.
- Nie mów do mnie tak, Mel. Nie mów do mnie tak jakbym był kimś obcym. - powiedział zbolałym głosem, a ja wykazałam się jak zwykle wielką odwagą i odwróciłam wzrok.
- Sam na to zapracowałeś. Uwierz, że nie chciałabym musieć tak robić. - odpowiedziałam nadal na niego nie patrząc. Poczułam jego dłoń na swojej, ale szybko ją wyrwałam. - Nie dotykaj mnie więcej. - tym razem na niego spojrzałam wzrokiem buchającym odrazą. Obok mnie pojawił się John, który widocznie zauważył, że z tej naszej "rozmowy" mogą być problemy.
- Jak chcecie się kłócić to idźcie na zewnątrz, bo gości przy okazji pozabijacie. - jak zwykle opiekuńczy wypchnął nas za drzwi na taras. Momentalnie odsunęłam się od chłopaka i podeszłam do barierki wyciągając z kieszonki w sukience papierosa i zapalniczkę. Podpaliłam używkę i zaciągnęłam się dymem. Przez tą całą sytuację miałam wrażenie, że wpadłam w kilka nałogów, czego świadomość jedynie potęgowała wyrzuty wymierzone w piłkarza.
- Nie pal. - powiedział podchodząc bliżej.
- Nie jesteś moją matką, nie możesz mi tego zabronić. - odparłam twardo, na co on w ułamku sekundy wyrwał mi papierosa z ręki zgasił go w najbliżej doniczce. - Odkupisz mi go.
- Nie poznaje cie, co się z tobą stało? - zapytał stając na przeciwko mnie patrząc na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- To widzisz, jest nas dwoje, bo ja sama siebie też nie poznaje. Stworzyłeś potwora Neymar, gratuluję. - rzuciłam i odwróciłam się w stronę rozciągającej się panoramy.
- Przepraszam, nie chciałem żeby to tak wszystko wyszło. - powiedział po chwili krępującej ciszy.
- Przepraszasz mnie za to, że się wydało, czy za to co zrobiłeś? - prychnęłam z grymasem na twarzy.
- Za to co zrobiłem. To nie miało tak być. Miałem dziewczynę, ale kiedy cię poznałem coś we mnie pękło. Byłaś taka inna od wszystkich, od niej też. Nawet kiedy się ze mnie naśmiewałaś i byłaś dla mnie wredna ja nadal cię lubiłem. Nie mogłem przestać o tobie myśleć i wiem, że to brzmi tak dziecinnie, że pewnie masz mnie za kretyna. - zaczął się tłumaczyć, a ja postanowiłam tym razem go wysłuchać.
- I tak nim jesteś, więc nie próbuj mnie wyprowadzać z błędu. - wtrąciłam, jednak on dzielnie kontynuował.
- Nie wiedziałem jak nazwać to co narodziło się gdzieś we mnie, ale wiedziałem, że to właśnie ciebie potrzebuję. Dzięki tobie czułem, że znowu żyję, że wszystkie problemu są gdzieś daleko. Spychałaś je na dalszy plan, na pierwszym stawiając siebie. Na meczach, treningach miałem w sobie tyle energii i chęci do działania co nigdy. Nie chciałem cię zranić Mel, nie chciałem się tobą zabawić. Uwierz, że gdyby tak było to nie zadawałbym sobie nawet przez chwilę trudu, którego ty wymagasz. Nie wiem jak mam cię przepraszać bo nigdy nikogo nie przepraszałem. Nigdy mi tak na nikim nie zależało jak na tobie. Znam cię zaledwie miesiąc, a czuję jakbym cię znał całe życie. Byłem z Bruną zanim cię poznałem i źle zrobiłem, że ci o tym nie powiedziałem, ale bałem się, że mnie odtrącisz. - kontynuował swoje tłumaczenie, a ja odwróciłam się do niego przodem. Patrzyłam na jego beznadziejnie bezradną minę i wiedziałam, że mimo nieskładnych rzeczy na poziomie niedoświadczonego małolata, które wygaduje, mówi prawdę. Czułam jakby, niektóre pokłady złości powoli opuszczały moje ciało.
- I słusznie myślałeś, nie umawiam się z chłopakami, którzy już mają dziewczyny. To nie jest w porządku. - odpowiedziałam powoli patrząc na niego karcącym spojrzeniem. Moje serce miękło, ale nie mógł o tym wiedzieć, bo nie wytłumaczył mi jeszcze wszystkiego. - Skoro nie chciałeś już być z Bruną, to co zamierzałeś z tym zrobić? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
- Długo nad tym myślałem. - podrapał się po głowie - Chciałem z nią zerwać, ale nie było okazji. Nie jestem typem faceta, który kończy związek przez telefon, więc czekałem aż ona tu przyleci, albo ja polecę do niej. Jest jaka jest, ale też ma uczucia, chciałem załatwić to delikatnie, bez większego szumu. Jak widzisz, nie udało mi się - uśmiechnął się smutno, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Neymar, jesteś idiotą. - powiedziałam po chwili patrząc na niego, a na moich wargach błąkał się delikatny uśmiech.
- Jestem największym idiotą na świecie - przyznał na co obydwoje się roześmieliśmy. Popatrzyłam na niego i zauważyłam iskierki nadziei w jego oczach. Kiedy tak stałam na przeciwko jednego z najlepszych piłkarzy na świecie uświadomiłam sobie jedną rzecz. Jeśli mu nie wybaczę, za każdym razem do końca mojego życia, kiedy będę widzieć jego twarz w telewizji, będę tego żałować. Przysunęłam się do niego, wspięłam się na palce i złożyłam na jego oniemiałych ustach krótki, delikatny pocałunek.
- Nawet największy idiota zasługuje na jeszcze jedną szansę. Jedyną i ostatnią. Zapamiętaj to dobrze i wyciągnij wnioski bo innej nie będzie. - szepnęłam i wróciłam na zatłoczoną salę pełną gości, tym razem ze szczerym, szerokim uśmiechem.
Nazywam się Melisa Henderson i z niebywałym uporem codziennie zaprzeczam swoim zasadom. Nazywam się Melisa Henderson i chyba właśnie zostałam dziewczyną Neymara.




Na początku chcę wam podziękować za ogrom miłych komentarzy i za odwiedziny mojego bloga bo było ich naprawdę mnóstwo. Jesteście wspaniali <3
Właśnie dzięki każdemu jednemu komentarzowi pod notką mam ochotę i motywację, żeby pisać dalej, wtedy wiem, że jest dla kogo. ;)
W takim razie zapraszam, czytajcie, komentujcie, wyrażajcie opnie, udostępniajcie znajomym ;)
Co do rozdziału to opinię pozostawiam wam, czy też Mel zrobiła dobrze wybaczając temu niewdzięcznemu osobnikowi czy też nie ;)
Niebawem kolejna część i mam nadzieję, że jakość was nie zawiedzie ;)

<3.

20 komentarzy:

  1. super!! czekam na nexta! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Czekam na kolejny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tu mówić jak zwykle najlepszy i już nie mogę doczekać się kolejnej części! ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww *-* Jest mega <3 Mel dobrze zrobiła, że mu wybaczyła ;3 Każdy zasługuje na drugą szansę ;D
    Czekam na kolejny rozdział ;>
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny! ♥ czekam na next i weny życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż... mam trochę wątpliwości, co do tego, czy dobrze zrobiła. Ale jeśli Neymar już do końca będzie z Mel szczery, to pewnie zmienię zdanie i uznam, że postąpiła dobrze. Tylko teraz musi się Ney postarać!
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To teraz najdłuższy komentarz jaki mogę. Papieros jak zawsze daję do myślenia :) A Pan Jack's Daniels no cóż umie wysłuchać to wie nie jedna bohaterka blogów. Jednak w twoim najbardziej mi się podoba.
    Cholernie podobała mi się postawa Neya po przegranym meczu i to jak mówił o Mel :)))) Kocham ten jego boskii.. pomysł.
    Cóż musiała wyglądać pięknie :D Jak taka Choinka na Boże Narodzenie =D
    Nie no i jeszcze jedno...
    Jak to pisałam na swoim blogu.
    Każdemu warto dać drugą szanse.. ewentualnie piątą :D
    Bardzo też podoba mi się jak wszystko opisujesz.
    John wiedziałeś że mogą szklanki latać w powietrzu.
    ;) <3
    Boskie czekam na nowy rozdział, a te wymyślne dania :D Porażka =)
    Czekam na nowy rozdział to jest genialne.
    Ps..
    http://marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com/2014/08/rozdzia-2-nie-boje-sie-juz.html?m=1 Proszę i dziękuje za tyle komentarzy. Zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju ole ja czekałam na to! XD świetnie zrobiła dając mu drugą szansę, ale też mi się podoba postawa Neya. No po prostu cud miód malina ^^ czekam na dalej :3 pisz i nie przestawaj, bo dzięki Tobie nie musze szukac dobrych książek :p / krasnal

    OdpowiedzUsuń
  11. Comone sweet heart ! THIS IS OSOME ! Really :D England greets and continue writing ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejciu cudowne ♡

    OdpowiedzUsuń
  13. http://elpassatielfutur-acaciaandcristian.blogspot.com/2014/08/rozdzia-5-nie-ogarniam.html?m=1
    Zapraszam kochana <33

    OdpowiedzUsuń
  14. http://alexisandnela.blogspot.com/2014/08/rozdzia-11-droga-ta-cholerna-droga-do.html?m=1 zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. *O*O*O* Dziś gdy czatowałam na internetach szukałam jakiegoś bloga z opowiadaniami i zobaczyłam twojego. Przeczytałam 1 rozdział, potem 2, 3 i doszłam tu :D To jest genialne ! Masz dziewczyno talent ! :) Gdy wchodziłam na inne takie blogi to było coś takiego ,,No mój mąrz neymar jest taki bogaty więc za niego wysłam '' itd. -_- ale u cb to jest genialne ! Nie muszę już chodzić do biblioteki :D

    OdpowiedzUsuń
  16. http://marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com/2014/08/rozdzia-3-taa-pozory-myla.html?m=1 zapraszam na nowy proszę przeczytać notkę pod blogiem i do tego liczę na komentarz :* kochana

    OdpowiedzUsuń