poniedziałek, 1 września 2014

11. Kopciuszek zamienił się w księżniczkę, tak samo będzie z tobą.

Na początku chcę zaznaczyć, że rodzice głównej bohaterki są całkowitym tworem mojej wyobraźni i nie mają absolutnie odniesienia w rzeczywistości. Moi rodzice są cudowni i nigdy nawet koło takich jak państwo Hendersonowie, nie stali :D
Zapraszam na rozdział 11. <3



Davi mieszkał z Rafaellą w hotelowym pokoju jeszcze przez kilka dni. Z tego co zaobserwowałam przez ten czas z wyglądu w ogóle nie przypominał swojego ojca, czego nie można już powiedzieć o zachowaniu. Obaj równie pełni energii i dziecinni, jednak blondyna usprawiedliwiał wiek. Kiedy coś robili to momentami byli niemalże jak dwie krople wody. Gołym okiem dawało się zauważyć, że dla małego Ney jest nieomylnym wzorem do naśladowania, kochanym ojcem i idolem w jednym. On sam z kolei usilnie próbuje zaszczepić w Davim miłość do piłki nożnej, co widać było za każdym razem kiedy w zasięgu ich wzroku znajdowała się jakakolwiek piłka. Chyba dobrze mu to szło, bo nie dało się ukryć, że chłopiec widzi w tym naprawdę dobrą zabawę. Z siostrą Brazylijczyka dogadywałam się świetnie, chociaż na początku obawiałam się, że będzie inaczej. Ostatniego dnia ich pobytu otrzymałam chyba najbardziej odpowiedzialne zadanie z wszystkich do tej pory. A mianowicie miałam zaopiekować się Davim Luccą. Muszę przyznać, że na samą myśl zmroziło mi krew w żyłach, jednak z drugiej strony wiedziałam, że nie mogę odmówić.
- Mały strasznie cię polubił, a ja muszę jechać na lotnisko, bo jest jakiś problem z naszymi biletami na jutro. - prosiła dziewczyna, a ja spoglądając co raz na nią to na uśmiechniętego od ucha do ucha blond aniołka, nabierałam dziwnego przeświadczenia, że może to być jednocześnie jakiś "test". Czy aby na pewno jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu w życiu jej brata. Nie zamierzałam oblać tego egzaminu.
- Pewnie, nie ma absolutnie żadnego problemu. Jedź i załatw wszystko co potrzebne, a my zostaniemy w hotelu i będziemy się świetnie bawić, prawda Davi? - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem ku wielkiej uldze Rafaelli.
- Jesteś wielka. Dziękuję. - uśmiechnęła się i uściskała mnie mocno. - A ty bądź grzeczny, żeby Mel ani żadne z nas nie musiało się za ciebie wstydzić. - dodała nachylając się nad chłopcem i całując go czule w czoło. On tylko się roześmiał, pomachał cioci na pożegnanie i złapał moją dłoń. Spojrzałam na niego widząc, że wyczekująco się we mnie wpatruje. Tak oto Mel Henderson została ekstremalną niańką.
- Hmm. - rozejrzałam się po obszernym lobby, ale nie zauważyłam nic co mogłoby zająć 3-letnie dziecko. Za oknami deszcz lał od dobrych kilku godzin, więc wycieczki na zewnątrz definitywnie odpadały. Czułam jak mimowolnie zaczynam się denerwować nie mogąc nic wymyślić. Nie możemy tak stać na środku holu przez resztę dnia. Oświecenie spłynęło na mnie jednak w najbardziej odpowiednim momencie. Hotelowy "małpi gaj" pełny zjeżdżalni, drabinek, basenów z piłkami, rur do zjeżdżania. To się powinno nazywać "raj" anie "gaj", ale o tym porozmawiam z Johnem nieco później. - Chyba mam coś co ci się spodoba. - powiedziałam wreszcie i niewiele myśląc uprowadziłam jeden z wózków na bagaże. -Wskakuj i trzymaj się mocno. - poleciłam chłopcu, który z rozbawieniem wymalowanym na małej twarzyczce wykonał moje polecenie. Sama złapałam się konstrukcji i odpychając się jedną nogą piratowałam w ( na całe szczęście ) prawie pustym holu. Sekcja dla dzieci była na parterze, co nieco uratowało mój niebanalny środek transportu od rychłego zakończenia swojej kariery. Kiedy dotarliśmy na miejsce nie musiałam długo czekać na odpowiednią reakcję, ponieważ Davi momentalnie znalazł się na wiszącym moście prowadzącym do środka. Usiadłam na wygodnej kanapie, która mieściła się w rogu pomieszczenia jednocześnie obserwując co robi mały. W końcu miał tylko 3 lata, a ja nie chciałam być skrajnie nieodpowiedzialna i pozwalać mu na wszystko. Nie był jedynym dzieckiem, które się tam bawiło, jednak przez burzę blond loków na głowie, był zdecydowanie najbardziej widoczny. Co mnie zaniepokoiło, kiedy straciłam te loki z oczu. Chłopiec nie pojawiał się przez następne kilka minut, a po moim ciele przebiegły dreszcze. - Davi! - zawołałam go raz, drugi i trzeci i ósmy, ale moje wzywanie pozostało bez odzewu. Niewiele myśląc wczołgałam się do niebieskiej rury, która stanowiła alternatywne wejście do całej konstrukcji. Z każdym krokiem obijałam sobie coraz to nowe części ciała, a moją głowę wręcz rozsadzało od huczących w niej przekleństw. Zajrzałam chyba w każdy możliwy kąt, ale dziecka nadal nie było. Powoli zaczynałam panikować. Zgubiłam Neymarowi syna. Zabije mnie, wypatroszy, ożywi i zabije jeszcze raz. Muszę go znaleźć, przecież nie mógł nigdzie daleko zawędrować. Z każdym nowym "pomieszczeniem" traciłam nadzieję i obawiałam się coraz bardziej tego, ze w momencie kiedy weszłam do środka, żeby go odszukać, on mógł się ze mną minąć i krążyć teraz gdzieś po hotelu. Ukojenie mocno zszarganych nerwów przyniósł mi dopiero basen z piłkami, w którego rogu zauważyłam kilka jasnych loków wystających znad kolorowych zabawek. Brodząc w plastikowych odmętach dotarłam do upatrzonego miejsca i jednym zamaszystym ruchem wyciągnęłam małego dowcipnisia na powierzchnię. - Davi, jak mogłeś?! Teraz to cię chyba załaskotam na śmierć. - zaśmiałam się z ulgą sadzając go na jednej z wysepek. Chłopiec również się roześmiał machając nóżkami.
- O nie. już nie będę. - obiecał wyraźnie przerażony perspektywą takiej kary.
- Obiecujesz? - zmrużyłam oczy przyglądając mu się uważnie.
- Obiecuję. - blondyn przytaknął gorliwie, a ja pomogłam mu wdrapać się do rury, która wyprowadzała na zewnątrz. Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju. - Lubisz kreskówki? - zapytałam, ale nie musiałam czekać na odpowiedź widząc jak z utęsknieniem krąży wokół wielkiego telewizora. Włączyłam mu jakieś dziecięce kanały i poszłam zajrzeć do hotelowej lodówki w poszukiwaniu jakiegoś serka lub jogurtu, którym mogłabym go poczęstować, ponieważ pora była akuratna na jakiś mały posiłek. Po kilkuminutowych poszukiwaniach wyciągnęłam waniliowo-czekoladową zdobycz i podałam ją chłopcu, sadowiąc się obok niego na łóżku.
- Dziękuję. - powiedział i nie prosząc o pomoc sam zaczął jeść. Kiedy skończył oddał mi kubeczek, a ja odstawiłam go na półkę. Nie znałam żadnej z bajek, które leciały w telewizji, ale oglądałam je dzielnie, chcąc dotrzymać towarzystwa Davi'emu. Po pewnym czasie poczułam coś dziwnego. Spuściłam wzrok i zobaczyłam jak blondynek się do mnie przytula. Uśmiechnęłam się mimowolnie i objęłam go ramieniem. Nie minęło wiele czasu, kiedy zorientowałam się, że syn Brazylijczyka zasnął, a ja w niewielkim odstępie czasu uczyniłam to samo.
Obudziło mnie delikatne łaskotanie po policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Neymara. Cholera zapomniałam znowu zamknąć drzwi. Mój wzrok od razu przeniósł się na, ku mojej uldze, nadal śpiącego przy moim boku chłopca.
- Mały nie rozrabiał? - chłopak zapytał szeptem uśmiechając się czule.
- Nie, skąd. Grzeczny jak aniołek. - odpowiedziałam cicho, przecierając oczy. Delikatnie, żeby go nie obudzić wysunęłam się poza krawędzie łóżka, lądując stopami na wielkim, puchatym dywanie. - Myślę, że dobrze się bawił. - powiedziałam wstając powoli na nogi. Zabrałam pusty kubeczek ze stolika i pokazałam go piłkarzowi - I nawet coś zjadł, także chyba połowa sukcesu. - podeszłam do kosza i umieściłam w nim odpadek.
- Połowa! Żartujesz? Dobrze się bawił, zjadł, śpi? Nawet ja ani Raf nie potrafimy się nim tak dobrze zająć. - Ney obdarzył mnie uśmiechem i wyciągnął ręce w moją stronę. Podeszłam bliżej przytulając się do niego.
- Robiłam co w mojej mocy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Pominęłam oczywiście część o śmiertelnej panice, kiedy myślałam, że zgubiłam mu dziecko. Dawno i nieprawda, po co o tym wspominać.
- Będziesz kiedyś świetną matką. - skomentował patrząc mi w oczy. Poczułam się niezręcznie i taka też atmosfera zapanowała w pomieszczeniu.
- Dziękuję. - odpowiedziałam widząc, że po wymownej chwili ciszy chłopak już otwierał usta, by coś dodać. Nie mogło być to nic lepszego od tego co powiedział przed chwilą, więc chcąc oszczędzić nam obydwojgu jeszcze więcej powodów do milczenia, urwałam rozmowę jednym, krótkim "dziękuję". Posiedzieliśmy ze sobą jeszcze jakąś godzinę grając w karty, po czym Ney wziął małego na ręce i zaniósł do jego tymczasowego łóżka w pokoju jego siostry. Wrócił po 5 minutach ze smętną miną. - Smutno ci, bo jutro wyjeżdżają? - zapytałam widząc jego wyraz twarzy. Na potwierdzenie nie musiałam długo czekać.
- Chciałbym móc się nim opiekować codziennie, jak prawdziwy ojciec. Wiem, że w moim zawodzie byłoby to nie lada wyzwaniem, ale mimo wszystko bardzo bym tego chciał. - powiedział przygnębiony i oparł się o ścianę. Nie znałam go od tej strony i miałam nieodparte wrażenie, że 99% populacji też tak naprawdę nic o nim nie wiedziało. Oprócz osób w jego najbliższym otoczeniu, nikt nie znał prawdziwej twarzy Neymara. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że skoro udało mi się to wszystko dostrzec, znaczy to nic innego jak tylko to, że stałam się dla niego kimś ważnym. Cieszyłam się, że dałam szansę jemu i swoim przeczuciom, które krzyczały do mnie, że opryskliwy i pewny siebie burak, to nie jego prawdziwa twarz. Podeszłam bez słowa i się do niego mocno przytuliłam. Odwzajemnił gest, opierając brodę na czubku mojej głowy.
- Może jeszcze ci się uda. Jesteś wspaniałym tatą i Davi cię uwielbia. Jesteś jego bohaterem. - odpowiedziałam cicho, na co w odpowiedzi Brazylijczyk jeszcze mocniej mnie przytulił.


*****

Sobotni poranek nie był sielanką, co oczywiście nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jednak gdzieś w środku tliła się we mnie mała iskra nadziei, że może jednak dzisiaj będę mogła spokojnie pospać i spędzić w łóżku tyle czasu na ile mam na to ochotę. Pocieszona faktem, że już jutro jest niedziela, co oznacza wolne od pracy i obowiązków, wstałam z wygodnej pościeli i udałam się do łazienki, w celu zaaplikowania sobie codziennej porcji łazienkowych zabiegów. Punkt o 9 stałam już przy recepcji czekając na dzisiejszy przydział zadań. Czekałam prawie 10 minut, kiedy recepcjonistka łaskawym gestem podała mi kartkę.
- To od właściciela. Twoja lista zadań na dziś. - powiedziała znudzonym tonem, a ja poczułam jak się we mnie zagotowało. Oczy zwęziły mi się tak, że pozostały tylko małe szparki. W tym momencie przypominałam skrzynkę na listy. Jeden wąski otwór na korespondencję w postaci moich oczu i czerwonawy kolor, który teraz wiernie oddawała moja twarz. - Kazał ci to przekazać. - dodała odwracając wzrok na moją osobę, gdy zauważyła, że o dziwo ucieszona z jej łaskawości nie pobiegłam kupić jej kwiatów.
- W to nie wątpię. Szkoda tylko, że nie napisał też, o której godzinie masz mi tą listę dać. - odgryzłam się zabierając kartkę i odchodząc w stronę windy. Do południa miałam zająć się pokojami i tak też zrobiłam. Schodząc na upragnioną przerwę w holu usłyszałam głos blondyna.
- Cześć Mel. - chłopiec machał do mnie ręką, a ja odwzajemniłam gest i podeszłam się z nim przywitać. Z pozoru krótkie przywitanie zamieniło się w spacer w hotelowym skwerku. Rafaella była mi wdzięczna za ten przypadkowy gest, ponieważ w tym czasie mogła na spokojnie dokończyć pakowanie. Zmęczeni wędrówką i wygłupami po około godzinie wróciliśmy do budynku. Odprowadziłam Davi'ego pod drzwi jego cioci i zapukałam. Otworzyła mi trzymając w rękach milion innych rzeczy, które kanonem posypały się jej na podłogę.
- Boże jestem w totalnej rozsypce. - jęknęła bezradnie zaczynając sprzątać bałagan, który przed chwilą zrobiła. Bez słowa pomogłam jej i zaproponowałam dalszą opiekę nad dzieckiem. Na co ona ucałowała mnie w obydwa policzki i mocno przytuliła. - Jesteś aniołem, Mel. - odpowiedziałam jej uśmiechem i z powrotem wróciłam z Davim do holu. Właśnie zaczynała się moja zmiana w kuchni.
- To co powiesz na małą pomoc? - zapytałam go kiedy weszliśmy do pomieszczenia.
- Super! - zawołał mały, a ja się zaśmiałam. Poszliśmy umyć ręce i zabraliśmy się do krojenia warzyw, na sałatki do obiadokolacji. To znaczy, ja kroiłam, a Davi Lucca wrzucał składniki do miski. Muszę przyznać, że obydwoje świetnie się bawiliśmy celując oliwkami w naczynie, jak gdyby była to profesjonalna piłka do kosza. Siostra Brazylijczyka przyszła po małego na około 1,5 godziny przed zakończeniem mojej pracy.I w sumie całe szczęście, ponieważ im dalej tym nie mogłabym znaleźć nic pożytecznego do robienia dla 3-letniego chłopca. Wróciłam na górę, a nogi dosłownie wypadały mi z tyłka. Cały dzień na nogach, nie usiadłam chyba nawet na 5 minut. Dlatego kiedy moje ciało dotknęło miękkiego łóżka poczułam się jak w siódmym niebie. Niestety mój raj nie trwał zbyt długo, bo może zaledwie kilka minut, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - warknęłam uchylając powieki, żeby zobaczyć kto dobrowolnie naraża się na sadystyczną śmierć. W drzwiach stanął Neymar.
- Davi i Rafaella zaraz wyjeżdżają, nie idziesz się pożegnać? - zapytał przyglądając mi się uważnie. Klepnęłam się w czoło i podniosłam do pionu sylwetkę. Na śmierć zapomniałam! Przez tą całodzienną bieganinę, totalnie wypadło mi to z głowy.
- Oczywiście, że idę. Daj mi chwilkę. - wymamrotałam i schyliłam się w poszukiwaniu butów. Wciągnęłam je na nogi i obydwoje z piłkarzem zeszliśmy do lobby, żeby pożegnać jego rodzinę. Był smutnym widok żegnającego się ojca z synem, co prawda Ney nie wyjeżdżał na wojnę, ale z drugiej strony i tak nie mógł wiedzieć, kiedy i na jaki czas ponownie zobaczy swoją pociechę.
- Dziękuję ci, Mel. Za wszystko. Mój brat naprawdę dobrze tym razem trafił. - powiedziała dziewczyna i uściskała mnie przyjaźnie. - A ty, jeśli to spieprzysz, to już się do ciebie nie odezwę. - zwróciła się do napastnika z groźną miną. Byłam zaskoczona taką dobrą opinią w jej oczach, ale widocznie jakoś na nią zapracowałam. Serce rozpłynęło mi się już do końca, kiedy to Davi podszedł do mnie i mocno się przytulił.
- Trzymaj się mały. - szepnęłam i delikatnie pocałowałam go w czoło. Chłopczyk rozpromienił się i machając nam wyszedł z Rafaellą z hotelu, by zaraz odjechać wielkim samochodem na lotnisko. Spojrzałam na Neymara, który wzrok miał nadal utkwiony w drzwiach. Położyłam mu dłoń na ramieniu. - Zobaczysz, niedługo znowu cię odwiedzi. - powiedziałam posyłając mu krzepiący uśmiech. Odwzajemnił go.
- Mam nadzieję. - odpowiedział i zmierzył mnie wzrokiem - Ciężki dzień? - zapytał zmieniając temat, a ja westchnęłam i oparłam się o niego lekko.
- Aż tak widać?
- Mam wrażenie, że zaraz mi tu padniesz. - zaśmiał się i zanim zdążyłam zaprotestować chwycił mnie na ręce i zaniósł do windy.
- Ney, co ty wyprawiasz? - roześmiałam się, jednocześnie trzymając się go mocno, żeby nie upaść na twardą posadzkę.
- Właśnie zapewniam ci bardzo wygodny i unikatowy transport do twojego pokoju. - odpowiedział rozbawiony i jak mówił tak zrobił. Zaniósł mnie do samego łóżka gdzie poprawił mi poduszkę i złożył na moich ustach długi, czuły pocałunek. - A teraz wreszcie sobie odpocznij. - szepnął biorąc mnie za dłoń. Nie wiedząc kiedy zasnęłam, z uśmiechem na ustach.


*****

Kolejny poranek był wyjątkowo niespokojny, tym bardziej, że była to niedziela, kiedy wreszcie mogłam się spokojnie wyspać. Ktoś natarczywie dobijał się do drzwi. Zaspana zwlokłam się z łóżka i podeszłam do drzwi przecierając oczy. Po drugiej stronie stał John z wyraźnie zdenerwowaną miną. Przestraszyłam się, że zaraz mnie wyrzuci z pracy i każe wracać do domu, czego nie chciałam za nic w świecie, Nie teraz.
- Co jest tak niecierpiące zwłoki, że budzisz mnie w niedziele z samego rana?  - zapytałam na co on bez słowa wskazał na zegarek. - No dobra, o 10, ale to nie zmienia faktu, że to chyba coś poważnego? - zapytałam siadając na łóżku i maskując dłonią ziewanie.
- Jestem totalnie oburzony! - rzucił we mnie jakąś gazetą, a ja zaskoczona i nadal w połowie w krainie snów, oczywiście jej nie złapałam. Zaklęłam cicho pod nosem i schyliłam się po kartki. - To jakiś skandal! Oni nie mają prawa się tu panoszyć! - chodził po pokoju jak szaleniec, wykrzykując swoje niezadowolenie. Nie wiedziałam co mogło go aż tak bardzo zdenerwować, jednak jeden rzut oka na okładkę i moje wątpliwości zostały natychmiast rozwiane. Wielkimi literami, na samym środku napisany był nagłówek :  " Czy to właśnie ona zastąpiła Brunę? ". Serce mi zamarło. Pod spodem było zamieszczone zdjęcie z wczorajszego spaceru z Davim. Panika ogarnęła całe moje ciało i umysł. Nie wiedziałam absolutnie jak mam się zachować w takiej sytuacji. W sumie i tak długo udawało mi się pozostać tajemnicą i wiedziałam, że kiedyś się to skończy. Jednak nie wiedziałam, że będzie to od razu taki cios. I jeszcze treść tego nagłówka. Nic indywidualnego, tylko wciąganie w to Bruny. Mogę się założyć, że w środku artykułu jest o tym, jaka to jestem zła, okropna i podstępna, że zajęłam jej miejsce. Nie chciałam tego czytać, a wujek wcale nie odciągał mnie zbytnio od tego pomysłu. Wiedziałam, że on już jest po tej ciekawej lekturze i widocznie nie znalazł tam nic dobrego, skoro nic się nie odzywa. - Zaraz do nich zadzwonię! To zwykły brak szacunku do czyjejś prywatności. - wrzeszczał na Bogu ducha winne ściany, które znajdowały się akurat w zasięgu jego wzroku.
- To ich praca. - odpowiedziałam przygaszonym tonem, jednak wcale nie byłam zadowolona z obrotu spraw. A John swoją ciągle rosnącą irytacją wcale mi w tym nie pomagał. W końcu po niekończącym się monologu, wybiegł z pokoju, nie przestając wygrażać redaktorom brukowca. Cała ta sytuacja mocno mnie zdołowała, czego nie dało się nie zauważyć.
- Ej mała co się z tobą dzieje? - zapytał Leo, kiedy po półgodzinnym błaganiu udało im się namówić mnie na wspólny obiad. Zgodziłam się dopiero wtedy, gdy zagrozili mi, że oni też przestaną jeść i jeśli umrą z głodu, to będę miała ich na sumieniu. Sprytne, bardzo sprytne.
- Dopadło mnie jarzmo sławy. - zaśmiałam się gorzko siadając przy stole. Popatrzyli na mnie z niezbyt inteligentnymi wyrazami twarzy. - Nie widzieliście? Gazety się o mnie rozpisują, jako o kimś kto "wygryzł" Brunę z życia Neymara. Lepszej reklamy nie mogli mi zrobić. - dodałam bawiąc się serwetką, która leżała na naszym stoliku.
- Nie przejmuj się. Grunt to nie dać im satysfakcji z tego, że ci to przeszkadza. - powiedział Xavi spokojnym tonem.
- Ma rację, a oni prędzej czy później się znudzą, jeśli nie będziesz podgrzewać sytuacji. - poparł go Gerard, klepiąc mnie krzepiąco po ramieniu, co w rzeczywistości prawie było zamachem na moją fizyczną sprawność lewej ręki. Może mieli rację. W sumie to już trochę się na tym znali. Byli sławni i wiedzieli jak postępować w takich sytuacjach. Z drugiej strony nikt ich nie oczerniał, a artykuły były zazwyczaj pełne uwielbienia do ich osoby. Nie byli "szkodnikami", którzy wkroczyli z buciorami w czyjeś idealne życie. Piłkarze zamówili górę jedzenia, za to ja nie miałam w ogóle ochoty na posiłek. Ciągle miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, jednak uznałam, że już powoli zakrawa to o paranoję, więc odpędziłam od siebie wszelkie głupie i niedorzeczne myśli, i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. Towarzystwo chociaż części Blaugrany znacznie poprawiło mój nastrój. Siedzieliśmy razem kilka godzin śmiejąc się do upadłego. I wiedziałam, że to właśnie to czego mi trzeba i to właśnie to, z czego nie zrezygnuję.


******

Na kolejną wspaniałą sesję fotograficzną "Zza krzaków" nie musiałam długo czekać, ponieważ ukazała się już na drugi dzień popołudniu. Jednak tym razem zdjęcia z wspólnego obiadu nie były wszystkim co się tam znalazło. Były tam również moje imię, nazwisko, wiek, zdjęcia, na których sprzątam w hotelowym lobby, informacje o tym, że Johnatan Henderson jest moim wujem, że mam młodszego brata Alexa, dosłownie wszystko. Nagłówek wył " Kopciuszek usidlił Neymara ". Miałam wielką ochotę się rozpłakać, gdy trzymałam w rękach ten szmatławiec. Co się ze mną stało? Przecież Melisa Henderson nigdy, ale to nigdy, przenigdy nie płacze. Oklapłam bez życia na kuchennym stołku i ukryłam twarz w dłoniach.
- Co jest grane? - do pomieszczenia weszła Peggy wycierając dłonie w ściereczkę. Bez słowa i podnoszenia głowy, wskazałam na gazetę leżącą na blacie. Usłyszałam szelest papieru, po czym poczułam jak kobieta mnie przytula. - Przesadzili. Nie powinni udostępniać twoich osobistych danych.
- Skąd je mieli?! - zapytałam żałośnie drżącym głosem. - I jeszcze to zdjęcie...
- Nie mam pojęcia, ale osoba, która sprzedała informacje o twojej osobie, powinna ponieść teraz tego surowe konsekwencje. - odpowiedziała spokojnie gładząc moje włosy. Byłam wściekła. Jednocześnie będąc przerażona faktem, że teraz wiedzą o mnie praktycznie wszystko. Brakowało tylko mojego stałego adresu zamieszkania i numeru telefonu komórkowego. - Neymar wie? - zapytała po chwili, a ja odsunęłam się jak oparzona.
- Nie, nie wie. Ma swoje problemy, a ten nim nie jest. - odparłam prostując się.
- Jak to nie jego problem? A czyj w takim razie? To on cię w to wciągnął i teraz powinien coś z tym zrobić! - kucharka podparła się pod biodra i zmierzyła mnie wzrokiem nie przyjmującym odmowy.
- Powiem mu o tym, jak tylko wróci do hotelu. - odpowiedziałam. I tak też zrobiłam. Kiedy wyglądając przez okno zauważyłam autokar i wysiadających z niego piłkarzy, wyszłam na korytarz. Powitałam każdego z nich krótkim "cześć", natomiast kiedy na horyzoncie pojawił się Brazylijczyk, złapałam go za przedramię i wciągnęłam do pokoju.
- Chyba ktoś tu się za mną stęsknił. - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, po czym z czułością wpił się w moje wargi. Niechętnie się od niego odsunęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Widziałeś? - zamachałam mu przed oczami gazetą, którą ode mnie zabrał.
- Nie, nie czytam takich gazet. - odparł luźnym tonem, jednak wyraz jego twarzy zmienił się momentalnie, kiedy spojrzał na pierwszą stronę. Popatrzył na mnie zszokowany.
- To nie wszystko, otwórz i przeczytaj dalej. - odpowiedziałam beznamiętnie i usiadłam na łóżku. Obserwowałam jak oczy barcelońskiego napastnika robią się coraz większe i większe. W końcu zamknął brukowiec i opadł koło mnie.
- Mel, tak bardzo cię przepraszam.. - wyszeptał patrząc na mnie ze zbolałą miną.
- Nie masz za co przepraszać, jeśli to nie ty sprzedałeś wszystkie moje informacje. - wzruszyłam ramionami, wbijając wzrok w ścianę. Przytulił mnie do siebie, a ja bezwładnie się temu poddałam.
- Oczywiście, że to nie ja. - powiedział cicho, przyciskając usta do mojej głowy. - Ale osobiście chciałbym ukarać osobę, która to zrobiła. To naprawdę wielkie świństwo. - dodał. Zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, wyswobadzając się z ramion Brazylijczyka. "MAMA". Odebrałam, ale nie zdążyłam nawet powiedzieć słowa, kiedy zasypała mnie lawina krzyków i wyrzutów.
- Jak mogłaś nam to zrobić!? Teraz wszyscy wytykają nas palcami! Nie żyjemy na bezludnej wyspie, myślałaś, że się nie dowiemy co tam robisz?! Pojechałaś tam pracować, a nie stawać się celebrytką! Teraz żyjemy na świeczniku, każdy się nas o ciebie pyta. Jak mogłaś myśleć tylko o sobie?! - rodzice przekrzykiwali się nawzajem, a ja musiałam odsunąć telefon od ucha, żeby do końca nie stracić słuchu. No tak, zapomniałam o najważniejszym. Jeśli rodzice się dowiedzą to mnie zabiją. Dlatego kazałam Alexowi schować głęboko w pokoju wszystkie prezenty, które przywiózł z Barcelony. Ich nieskazitelna reputacja właśnie zaczęła lecieć na łeb na szyję, przez ich córkę "czarną owce". Szmatę, która uwiodła chłopaka innej. I to nie byle jakiego. Nie znali prawdy, ale wiedziałam, że nie chcą jej poznać, bo mają już własną wersję. Nie wiedziałam co powiedzieć. W takich sytuacjach zazwyczaj oczekuje się wsparcia najbliższych, a nie czegoś takiego. Bez słowa po prostu się rozłączyłam, następnie wyjmując baterię z telefonu. Neymar mierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Kto to był? - zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Rodzice. - odparłam i wróciłam na poprzednie miejsce, chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat. Pewnie właśnie w tym momencie wyklinali mnie jako niewdzięczną córkę, pasożyta, który żerował na nich przez 18 lat. Dla mnie już się to nie liczyło. Sami mnie tu wysłali, nie mogli oczekiwać, że cały czas będę sama, nie będę się do nikogo odzywać i każdego przepraszać, że w ogóle oddycham tym samym powietrzem. Stracili w moich oczach nie okazując mi ani krzty zrozumienia. Nie czekając aż sama im to wytłumaczę. Uwierzyli portalom plotkarskim, a nie własnej córce. Internet też zapewne o tym huczał. Spojrzałam z niechęcią na laptopa, a piłkarz jakby wyczuwając moje myśli, położył mi dłoń na ramieniu i podał mi sprzęt.
- Sprawdzimy to razem. - powiedział stanowczym tonem. Drżącymi palcami wstukałam w wyszukiwarkę swoje imię i nazwisko. Wyskoczyła cała lista artykułów, kliknęłam w pierwszy. Był o tym jak to niby rozbiłam wspaniały związek. Kolejny był o tym jak to chytrze i pazernie poluję na status WAG i zapewne "lecę" na sławę i kasę Neymara. Prawie wszystkie komentarze były negatywne i ośmieszające. Morning_Sky pisała : "Kolejna pazerna laska chcąca wyrwać się z biedy", Castle_Of_Glass natomiast : "Ciekawe kiedy zrobią z niej celebrytkę, zwykła sprzątaczka", ale wpis niejakiej Natalie_89 dotknął mnie do żywego : " Ney, myślałam, że masz lepszy gust. Nie wiem co ty w niej widzisz. ".  Brazylijczyk momentalnie zamknął laptopa, prawie przytrzaskując mi przy tym palce. Wszyscy byli przeciwko mnie. Internet i jego użytkownicy już wykreowali mój wizerunek, charakter i styl bycia. Stworzyli nową Mel Henderson, która była niemal jak moja zła bliźniaczka. - Chodź, jedziemy na zakupy. - piłkarz wstał wyciągając do mnie dłoń.
- Zwariowałeś?! Nigdzie się stąd nie ruszam. Pewnie te hieny już gdzieś tam czekają. - odparłam podciągając kolana pod brodę. - Poza tym, po co zakupy? - spytałam podejrzliwie. Chłopak westchnął i kucnął przede mną, spoglądając w moje brązowe, zaszklone oczy.
- Chcą cię zobaczyć, to niech zobaczą cię taką jaka jesteś naprawdę. Nie z zaskoczenia, nie w pracy, nie na specjalnie kompromitujących zdjęciach. Niech zobaczą cię taką jaka jesteś cały czas. Piękną, błyszczącą swoim własnym blaskiem, a nie tylko odbijająca się od mojego. - powiedział spokojnym tonem, delikatnie gładząc przy tym moją dłoń. - Kopciuszek zamienił się w księżniczkę, tak samo będzie z tobą. Jutro jedziemy z chłopakami na jakąś Galę Rozdania Nagród Sportowych, pojedziesz tam ze mną. Nie chciałem cię wyciągać na tego typu rzeczy, chcąc jak najdłużej chronić twoją prywatność. Jednak w zaistniałej sytuacji nie jest to już konieczne i chcę cię wreszcie pokazać światu Mel. - powiedział głaskając mnie ciepłą dłonią po policzku.
- Ney, ja nie wiem naprawdę, czy to jest dobry pomysł.. - wyszeptałam, spuszczając wzrok. Momentalnie chłopak uniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy mówiąc:
- Ale za to ja wiem, że jest dobry. - uśmiechnął się, a ja nie pytałam już o nic więcej.


******

Stres jaki zżerał mnie od środka popołudniu dnia następnego, był wręcz nie do opisania. Co chwilę miałam wrażenie, że za moment zemdleję. Im bliżej było do godziny 19, tym bardziej nie podobało mi się swoje odbicie w lustrze. Peggy zaoferowała się, że zrobi mi fryzurę, więc teraz siedziała w moim pokoju, kręcąc głową.
- Uspokój się mała. Jesteś śliczna, wszystko będzie dobrze. - uspokajała mnie tak średnio co 5 minut. Moje długie, ciemne włosy upięła w wymyślny kok, z którego wedle mojego życzenia wysuwały się co jakiś czas pojedyncze kosmyki. Oczy obrysowałam eyelinerem i podkreśliłam popielatym, perłowym cieniem. Popatrzyłam w stronę kobiety, która z uśmiechem podsuwała mi pod nos czerwoną szminkę.
- O nie, ja mam blade usta. Nie lubię się z czerwonymi wargami. - zaprotestowałam, odsuwając się znacznie, jak gdyby szminka była jakimś radioaktywnym odpadkiem.
- Będzie idealnie pasować do sukienki. Zaufaj mi, będziesz wyglądać zniewalająco. - przewróciła oczami z uśmiechem, a ja wzdychając głośno wzięłam od niej kosmetyk. Niechętnie przyznałam, że miała rację. Czerwień na ustach idealnie współgrała z czerwienią na sukience. Punktualnie o 19 usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam starając się nie zabić o własne nogi w czarnych, wysokich szpilkach. Neymar przeciągnął po mnie świdrującym spojrzeniem od góry do dołu i na koniec zagwizdał z uznaniem, za co oberwał od Messiego po głowie. Roześmiałam się widząc chłopaków wpatrujących się we mnie jak w obrazek.
- Już nie wyglądam jak Kopciuszek? - zapytałam nieśmiało, na co odpowiedziało mi gorliwe kręcenie kilkoma głowami.
- Wyglądasz olśniewająco. Na czerwonym dywanie powiędną im aparaty, kiedy cię zobaczą. - Brazylijczyk mrugnął do mnie okiem i podał mi dłoń.
- Dziękuję Peggy. - odwróciłam się w drzwiach i posłałam jej buziaka.
- Baw się dobrze Kochanie. - odpowiedziała uśmiechając się szeroko i drzwi się zamknęły.
Neymar miał rację, fotoreporterzy niemal oszaleli na nasz widok. Wszyscy zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Jakby właśnie nie zniszczyli mi życia. Cała impreza rozpoczęła się o 20. Statuetki otrzymali Leo, Pique i Neymar. Ten ostatni zabrał prowadzącemu mikrofon i zaczął swoją przemowę. Szczerze myślałam, że sportowcy raczej rzadko robią coś takiego, ale może się myliłam.
- Tą nagrodę, jak wszystkie inne statuetki, jak i zdobyte bramki dedykuję oczywiście mojemu synowi Davi'emu Lucce, ale nie tylko. Niestety nie ma go dzisiaj ze mną, ale za to jest druga osoba, która w pełni jest dla mnie wsparciem - po jego słowach po widowni zaczęły błądzić reflektory. Poczułam się jak na jakiejś policyjnej obławie. - Pewnie w ciągu ostatnich kilku dni wiele z was dużo o niej słyszało, jednak to co słyszeliście nie może być prawdą, bo nikt jej tak naprawdę nie zna. Mel nie udziela wywiadów, nie pozuje do zdjęć, jest zwykłą dziewczyną, która lubi pograć ze mną w piłkę, albo pooglądać kreskówki w telewizji z Davim. Właśnie w takiej się zakochałem i to jej dedykuję tą nagrodę. Panie i Panowie, moja dziewczyna, Melisa Henderson. - zatkałam delikatnie usta dłonią, żeby nie wydać z siebie żadnego zaskoczonego dźwięku. Nie wierzyłam, że naprawdę to zrobił. Reflektory po uporczywym świeceniu połowie widowni w twarz, w końcu mnie znalazły, akurat w momencie, kiedy ocierałam kilka łez uronionych ze wzruszenia. Brazylijczyk podszedł do mnie i pocałował mnie na oczach wszystkich. Zamknęłam oczy, nic się nie liczyło. Nawet to, że jak w prawdziwym Kopciuszku, czar pryśnie o północy.



Przepraszam Was kochani, że kazałam Wam tak długo czekać na kolejny rozdział, jednak ogrom zajęć jaki teraz mam na swoich barkach nie daje mi nawet chwili wolnego czasu. :(
Nie da się nie zauważyć, że właśnie rozpoczął się rok szkolny więc tego czasu więcej nie będzie, ale obiecuję pisać i nie stracić na jakości :)
Tak czy inaczej, cieszę się, że mam dla kogo pisać, więc i czas się znajdzie. Spanie jest dla śmiertelników :) :*
Zapraszam do czytania, komentowania, zaglądania na bloga. :)
Kolejna część wkrótce. :)

<3

10 komentarzy:

  1. super!! czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste :) Pisz i nigdy nie przerywaj tego opowiadania :) Ja rozumiem to ze nie masz czasu i nawet nie jestem zła , na nastepna cześć czekam z niecierpliwoscia :* * * Ah... ta szkoła .... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To teraz mnie posłuchaj, albo poczytaj!
    Neymar jest boski *.* Ale za to go kocham w każdym blogu i na żywo, bardzo ale to bardzo wyszła ci końcówka początek środek i koniec.
    Mel jest tylko jedna nasz zniewalający Kopciuszek.
    Davy chce żebyś zeszła nam na zawał, ale to było slodkie :***
    Raf jak zawsze i Leo nie do zdarcia,
    A za to wszystko nominowałam cię do Linester Blog Aword<33
    Wszystkie informacje u mnie na blogu
    marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com
    A dostałaś to za ten urok każdego rozdziału, malujesz mi życie kredką ;) Taką różową. Ciesz się <3
    P.S
    Nowy blog mam nadzieje że wpadniesz i zostawisz szczery komentarz kochana :)
    http://moje-zycie-moje-cierpienie.blogspot.com/2014/09/prolog.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww *-* Uwielbiam to opowiadanie ;D Ogólnie rozdział jest zaskakujący i zajebisty ;3
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam! Mam nadzieję, że jak najwięcej osób będzie mogło je przeczytać. :)
    A tymczasem czekam na nexta :*
    / Camille.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział! Czekam na następny :))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. dopiero natknęłam się na tego bloga, ale na pewno zostanę na dłużej :*
    wspaniały rozdział i ciekawy pomysł na opowiadanie :)
    przy okazji zapraszam do siebie na prolog
    http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne jak zawsze <333 Czekam na kolejny rozdział ;3333
    Prze zajebiste :***
    Piękne <3333
    Sper ;333
    Czadowe :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiam.
    Ten odcinek był świetny! To cudownie ze strony Neymara, że publicznie przyznał się do związku z Mel. Oby to zmieniło nastawienie ludzi w stosunku do dziewczyny. Lecę do następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń