środa, 9 lipca 2014

1. Nie zamierzam się rozpraszać, a w szczególności kimś takim jak TY.

Tak jak mi obiecano następnego dnia około południa siedziałam już w samolocie, który leciał prosto do słonecznej Barcelony. Nie jestem osobą, która jest fanką słońca i smażenia się całymi dniami na plaży. Na szczęście to drugie z racji obowiązków mi nie groziło. Mam bladą prawie mleczną skórę która nie toleruje słońca w tak dużym natężeniu jakie czekało mnie w Hiszpanii. Wiedziałam jedno, że na tle pięknych Hiszpanek będę wyróżniać się jako mała blada plamka z burzą ciemnych włosów.
Ciągnąc za sobą ogromną walizkę odwróciłam się ostatni raz, żeby pomachać rodzicom i bratu po czym wsiadłam do samolotu, zajęłam miejsce przy oknie i zapinając pasy bezpieczeństwa założyłam również słuchawki, w których popłynęła rockowa muzyka. Po około 10 godzinach lotu maszyna wylądowała na lotnisku gdzie powitało mnie gorące wieczorne powietrze. Udałam się po bagaż, w którym nie było wcale dużo moich rzeczy. Zadzwoniłam wczoraj wieczorem do wujka, żeby zapytać się go jakim prawem ściąga mnie do Hiszpanii w trybie natychmiastowym, jednak nie uzyskałam odpowiedzi, której oczekiwałam. Jedyne co usłyszałam to, żebym wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i dokumenty, że nie muszę się o nic martwić i wszystko kupi się na miejscu. Tak też zrobiłam, skoro nawet nie raczył mi zdradzić takiej "wielkiej tajemnicy" to niech teraz odkupi tą winę pewną sumą pieniędzy. Udałam się do wyznaczonego punktu jednak przywitała mnie ogromna kolejka i jakieś zamieszanie. Była to moja pierwsza podróż samolotem i do tego samotna, dlatego perspektywa jakichkolwiek kłopotów po drodze nie była mi na rękę. Ściągnęłam słuchawki, które zatrzymały się na moim karku.
- Co się dzieje? - zapytałam najbliżej stojącej młodej kobiety. Ona wyższa ode mnie o głowę wyjrzała i zobaczyła tłum ochroniarzy. Szepnęła coś do swojego męża i odwróciła się w moją stronę z lekkim uśmiechem.
- Chyba sobie poczekamy na bagaże, właśnie przylecieli piłkarze FC Barcelony i wzmożono środki bezpieczeństwa na lotnisku. Jednym słowem najpierw oni później reszta śmiertelników. - westchnęła i oparła się o ramię partnera. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że nikt nie jest zainteresowany swoimi bagażami, a jedynie wypatrywaniem Dumy Katalonii. Korzystając z tej okazji, mojego niskiego wzrostu i teraz już drobnej budowy zaczęłam przeciskać się przed nieświadomych tej małej zmiany ludzi prosto na sam początek kolejki. Dopiero krzyki i oklaski uświadomiły mi, że nadchodzą barcelońskie obiekty kultu. Ku mojemu zdziwieniu ochrona wcale nie interweniowała jak to często robi na wyrost. Chodziło po prostu o wstrzymanie ruchu. Moje zdziwienie wzrosło kiedy to zgraja piłkarzy, z których udało mi się zobaczyć Messiego, który wesoło rozmawiał o czymś z Danim Alvesem, zaraz za nimi Gerarda Pique, Xaviego, Alexisa Sancheza, Johnatana dos Santosa, Cristiana Tello i Inieste, zaczęli robić śmieszne pozy i miny do zdjęć jakie robili im pasażerowie. Na samym końcu tego łańcuszka z ogromnymi słuchawkami na uszach i nieobecnym wyrazem twarzy szedł ON. Neymar - idol mojego brata. To dziwne, ale pierwsze o czym pomyślałam kiedy go zobaczyłam było tylko to ile dałby Alex za tą chwilę gdyby mógł stać tu teraz zamiast mnie. Jak gdyby nigdy nic młoda gwiazda Barcelony stanęła centralnie oczko przede mną w kolejce o bagaże. Drugim dziwnym zjawiskiem jest to, że nie mdlałam, nie piszczałam ani nie płakałam z tej okazji jak połowa damskiej populacji tego lotniska. Stała przede mną prawie cała kadra mojego ulubionego klubu a ja pozostawałam niewzruszona. Jednak to tylko pozory, gdzieś w środku podskakiwałam ze szczęścia jak małe dziecko w Boże Narodzenie. Nie chcąc wyjść na wariatkę i napaloną fankę ich każdego z osobna postanowiłam zachować spokój. Na taśmie zobaczyłam swoją zwykła czarną walizkę, którą rozpoznałam jedynie po czerwonym breloczku w kształcie wydętych zalotnie ust. Już wyciągałam po nią rękę kiedy nagle na rączce pojawiła się dłoń nikogo innego jak Neymara. Zszokowana nie wiedząc co robić kiedy gwiazda piłki nożnej podprowadza Ci bagaż sprzed nosa bez myślenia ściągnęłam z taśmy identyczną walizkę, która pewnie należała do sprawcy zamieszania.
- Hej! Przepraszam? - zaczęłam nieudolnie jednak on nie słyszał przez słuchawki, że ktoś coś do niego mówi, albo świetnie udawał, że nie słyszy. W końcu usłyszał mnie Tello, który odwrócił się do mnie z błyskiem w oku.
- Ney, chyba jest sprawa do Ciebie - krzyknął tak, żeby tamten usłyszał, a ja miałam wrażenie, że 3/4 lotniska na nas patrzy. Jednak na szczęście tak nie było, okazało się, że zachowywanie się jak przedszkolaki z ADHD piłkarze preferują na porządku dziennym i nie jest to dla otoczenia nic nienormalnego albo godnego większej uwagi. Neymar z nieprzytomnym wyrazem twarzy ściągnął słuchawki i unosząc jedną brew do góry patrzył na wesołego Cristiana.
- Ekhem. - odchrząknęłam i delikatnie postukałam go palcem w ramię. Odwrócił się i popatrzył na mnie z góry.
- Przykro mi mała, ale nie rozdaje autografów. - odpowiedział, a mnie zamurowało. Uniosłam brew jeszcze wyżej chociaż nie wierzyłam, że to w ogóle możliwe i kiedy z głupkowatym wyrazem twarzy zamierzał się odwrócić wreszcie się odezwałam.
- Nie jestem mała to po pierwsze, a po drugie ja nie w tej sprawie. - zdałam się na nieco bojowy ton.
- Serio? - nie przestawał głupio się uśmiechać. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów po czym nie widząc reakcji podszedł bliżej i rzucił cicho. - A może tak Cię rozkojarzyłem, że zapomniałaś co miałaś powiedzieć. - momentalnie się od niego odsunęłam i zmarszczyłam brwi.
- Chyba ktoś tu ma za wysoką samoocenę. Nie zamierzam się rozpraszać, a w szczególności kimś takim jak TY. Chciałam jedynie odebrać Ci moją własność w postaci walizki. - spojrzałam mu zadziornie prosto w oczy. Zabawne było to, że kiedyś nawet całkiem niedawno poza umiejętnościami podobał mi się jako chłopak i wiele razy wyobrażałam sobie jak mogłoby wyglądać nasze przypadkowe spotkanie i w niczym nie przypominało ono ówczesnej rzeczywistości. Kiedyś uginały mi się kolana kiedy widziałam go w telewizji, jednak teraz kiedy stał przede mną nie widziałam w nim 8 cudu świata a normalnego człowieka, który właśnie próbuje uprowadzić moje ubrania.
- Niemożliwe. Jak chcesz parę moich bokserek to powiedz, zastanowię się czy jestem gotowy je poświęcić. - zaśmiał się wywracając oczami, a ja trzymałam się ostatniej nitki zdrowego rozsądku na której moja cierpliwość tańczyła lambadę zamiast kurczowo się jej trzymać.
- Okey nie ma sprawy, skoro mi nie wierzysz to będę ich miała pod dostatkiem tylko co ja z takim paskudztwem zrobię. Nie wiem czy taki mały rozmiar nawet ktoś kupi, za to ty wylądujesz na treningu w bikini. - prychnęłam i odwróciłam się na pięcie dumna ze swojego mistrzowskiego ataku. Nie zamierzałam dać się poniżać tylko dlatego, że pan wielka gwiazda nie wie na jakim świecie żyje i zamiast przeprosić i podziękować to jeszcze robi mi taką scenę. Pewnie większość jego szalenie zakochanych fanek poświęciłaby wszystkie swoje rzeczy i w życiu nie zwróciłaby mu jego własności. W momencie kiedy postawiłam dwa kroki do przodu poczułam jego uścisk na ręce.
- Zaczekaj. - usłyszałam, chciałam się podelektować tą chwilą triumfu kiedy to Neymar przyzna się do błędu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, ale ku własnemu zaskoczeniu wcale nie wyglądał na skruszonego. - Załóżmy, że masz rację w takim razie wolałbym żebyś bardziej osobiście oddała mi moje rzeczy. Może dziś wieczorem? - zapytał z szerokim uśmiechem na co ja myślałam, że zaraz zamorduję Brazylijczyka.
- Jesteś beznadziejny. - rzuciłam po czym złapałam swoją walizkę i ruszyłam przed siebie w stronę wyjścia zostawiając go na samym środku. Przed wejściem czekał na mnie duży czarny Mercedes i kierowca i dużym napisem w rękach: Melisa Henderson.
- To ja. - podeszłam i z uśmiechem przywitałam się z młodym Hiszpanem.
- W takim razie zapraszam do środka, a ja zajmę się bagażem - odpowiedział ukazując rzędy śnieżnobiałych zębów i udał się na tył samochodu. Wsiadłam z przodu na miejscu pasażera i widząc zdziwioną minę kierowcy zapytałam
- Hmm zrobiłam coś nie tak? - on tylko się roześmiał i zajął miejsce kierowcy.
- Wie Pani, zazwyczaj goście których wożę siadają z tyłu, ale będzie mi bardzo miło jeśli Pani tu zostanie. - odpalił silnik ze śmiechem. Czułam, że nieco się czerwienię. Odkąd przyleciałam do Barcelony same dziwne rzeczy się dzieją i nie myślę racjonalnie.
- Skoro to nie obraza obyczajów to pozwól, że tu zostanę. Nie jestem jakimś gościem mam na imię Mel i będę pracować w hotelu tak samo jak ty - uśmiechnęłam się i zapięłam pasy.
- No no, czyli zostaniemy kolegami z pracy - roześmiał się a wiatr zmierzwił mu kruczoczarne włosy - Mam na imię Tom, miło mi się poznać. - reszta drogi minęła nam na wesołej rozmowie i żartach. Kiedy zatrzymaliśmy się pod ogromnym hotelem, z którego widok rozpościerał się na panoramę Barcelony odetchnęłam głęboko ciepłym powietrzem. - Zapraszam do środka wujek pewnie już na ciebie czeka. - Tom otworzył mi drzwi i przepuścił przodem uparcie niosąc moją walizkę.
- Melisa, mi bella ahijada - powitał mnie od progu ciepły głos wujka i jego silne ramiona. - Tak się cieszę, że przyjechałaś, dosłownie w ostatniej chwili, bo od jutra zacznie się tu prawdziwe zamieszanie. - uśmiechnął się tajemniczo po czym zaraz zmienił temat. - Jak ty wyrosłaś ile masz lat?
- 17 za dwa tygodnie będę mieć 18. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
- W takim razie uważaj na całe rzesze Hiszpanów, którzy pewnie będą dobijać się do Ciebie drzwiami i oknami. - zaśmiał się i poprowadził mnie do recepcji. - Teraz się zamelduj, udostępniłem Ci ładny przestronny pokój na 5 piętrze wszystko jest na mój koszt także nie przejmuj się niczym i czuj się jak u siebie w domu. Zostawiam Cię w dobrych rękach - wskazał na schludnie ubraną z firmowym uśmiechem na ustach recepcjonistkę - Ja czekam na najważniejszego gościa tego sezonu, wybacz, że nie odebrałem Cię z lotniska, ale żyję w stresie od kilku dni i nie mam czasu nawet kawy wypić.- mrugnął do niej okiem i zniknął przy drzwiach wejściowych. Recepcjonistka z niezmienionym wyrazem twarzy wydała mi klucze i życzyła miłego pobytu. Schylałam się do torebki po telefon, żeby dać znać do Alexa, że jestem na miejscu cała i zdrowa kiedy usłyszałam podniesione głosy, krzyki i śmiechy po czym wesoły głos mojego wujka.
- Luis ! Jak dobrze widzieć Ciebie i chłopaków w formie. - zacisnęłam powieki modląc się w duchu, żeby to nie była prawda, jednak kiedy się odwróciłam zobaczyłam JEGO.

4 komentarze:

  1. świetny post, czekam na kolejny :)
    coś czuję że Ney i Melisa będą świetną parą ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowowo :D
    Śmiałam się przy tym rozdziale jak nie wiadomo kto.
    Rozdział pierwszy fantastyczny, wielki plus za to, że już coś się tu dzieję, gdyż nie raz w opowiadaniach na akcję trzeba czekać do późniejszych rozdziałów. U ciebie jednak nie trzeba, więc jestem uradowana :D
    Zobaczymy co będzie dalej z Melisą i Neymarem :D
    Lecę czytać dalej ;)
    ~ Julie

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz mogę ocenić fabułę. Zapowiada się bardzo ciekawie :D. Bardzo mi się podoba charakter Neymara, a przynajmniej początek opisu jego charakteru, bo jeszcze go do końca nie znam, ale jeżeli w dalszych rozdziałach pozostał taki jak tu, to na pewno będzie mi się bardzo miło czytało :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog i ogóle ale do Hiszpanii lico się Max 3 godziny nie 10 byś odleciała do Ameryki:D

    OdpowiedzUsuń