czwartek, 24 lipca 2014

5. Na drugi raz po prostu zapytaj, a nie obrażaj się jak dziecko.

Stałam tak wpatrując się w piłkarza. On przeczesał dłonią już i tak zmierzwione włosy i stłumił ziewanie.
- Jasne Mel, coś się stało, że potrzebujesz pogadać? - zapytał szeptem zamykając drzwi. W tle dało się słyszeć chrapanie Gerarda.
- Jak ty to wytrzymujesz? - wskazałam palcem na drzwi delikatnie się uśmiechając i jednocześnie zgrabnie odbiegając od tematu.
- Wiesz.. sam się sobie czasami dziwię, że jeszcze go nie zamordowałem. - zaśmiał się cicho. Usiedliśmy na schodach. - To jak będzie? Dowiem się co to za powód, dla którego wyciągasz mnie o tej nieprzyzwoitej porze z mojego nieprzyzwoicie wygodnego łóżka? - nie dał za wygraną i powrócił do tematu patrząc na mnie z niewielkiej odległości. Milczałam jak zaklęta. Potrzebowałam rozmowy, potrzebowałam to z siebie wyrzucić. Pogubiłam się już w tym wszystkim. Z jednej strony nie chciałam dać się wykorzystać gwiazdce piłki nożnej, a z drugiej coraz ciężej szło mi oszukiwanie się, że on mi się nie podoba. - Ney gdzieś przepadł, widziałaś go może? - zapytał obserwując moją reakcję. Przeniosłam na niego wzrok, który do tej pory był utkwiony w moich dłoniach.
- Nie, nie widziałam go. - pokręciłam przecząco głową - Nie był na treningu?
- Był, ale zniknął zaraz po i nikt go do tej pory nie widział. - powiedział nie spuszczając ze mnie swojego przenikliwego wzroku.
- Pewnie się znajdzie. - odpowiedziałam bez większych emocji. Leo tylko wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- No tak pewnie zabalował w jakimś klubie, w końcu tyle tu ładnych dziewczyn. - mina mi stężała i poczułam dziwne ukłucie zazdrości w środku. Barcelońska '10' uśmiechnęła się triumfalnie.
- No i mamy zwycięzcę. - westchnął prostując kończyny.
- Nie wiem zupełnie o co ci chodzi. - grałam na czas. Nie rozumiałam samej siebie. Chciałam z nim porozmawiać, a od 10 minut unikam tematu. Paraliżowała mnie myśl o tym, że widać gołym okiem o co chodzi. Czy było ze mną aż tak źle? Czy miałam wypisane na czole " Całowałam się z Neymarem"?
- Nie udawaj Mel - wywrócił oczami i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy - Chodzi o Neymara, prawda? - przełknęłam głośno ślinę słysząc jego imię, wytarłam dłonie w spodenki ze zdenerwowania. Przytaknęłam sztywno i przymknęłam oczy.
- Aż wstyd się przyznać. - zaśmiałam się gorzko.
- Jak na razie nie widzę żadnego powodu do wstydu. - powiedział spokojnie i położył mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na niego wzrokiem zbitego psa, a on przywołał mnie bliżej siebie palcem, po czym nadstawił ucho. - Mów dziecko, ja słucham. - odparł poważnym głosem na co zaśmiałam się cicho i klepnęłam go w ramię.
- Głupek. - pokręciłam głową z szerokim uśmiechem.
- Ale przynajmniej udało mi się ciebie rozbawić chociaż na chwilę. - puścił mi oko.
- Całowaliśmy się. - wypaliłam nagle. Messi dosłownie wytrzeszczył na mnie oczy.
- Ty i Ney? - zapytał powoli rozwlekając sylaby, a ja potaknęłam
- Też nie mogę w to uwierzyć. Jak mogłam tak stracić nad sobą kontrolę, żeby do tego dopuścić. - powiedziałam ciszej.
- Hmm teoretycznie nie ma w tym nic złego. - podrapał się po głowie po chwili namysłu.
- Bycie kolejną naiwną laską na jeden raz nie jest twoim skromnym zdaniem wystarczająco upokarzające? - zapytałam unosząc brwi.
- Tego nie powiedziałem. Skąd ta pewność, że od razu cię wykorzysta i za chwilę rzuci? - zapytał i oparł się głową o barierkę siedząc teraz przodem do mnie.
 - Ten typ tak ma. Interesuje go do czasu kiedy jest trudno i dziewczyna stanowi wyzwanie. Później zostaje tylko odhaczyć kolejną na liście i szukać kolejnej naiwnej. - odpowiedziałam krzywiąc się lekko.
- Ney może nie jest ideałem, trzeba mu to przyznać, ale zasługuje chyba na szansę. Nie uważasz? - utkwił ponownie we mnie swój przenikliwy wzrok, od którego nie dało się uciec. To robiło się przerażające ile razy tak na mnie spojrzał, tyle razy czułam jakby rozwiązywał mi się język. Ale istniało duże prawdopodobieństwo, że miał racje. Może napastnik nie był wcale taki zły i stereotypowy jak sądziłam. Potraktowałam go tak jak ja bałam się zostać potraktowana.
- Przemyślę to. - stwierdziłam i również popatrzyłam na piłkarza. - Dzięki Leoś. - uśmiechnęłam się szeroko po czym wtuliłam się w niego.
- Szaleńcu, bo zaraz spadniemy. - zaśmiał się cicho i mocniej mnie przytulił. - A za tego "Leosia" to cię zaraz uduszę. - pisnęłam cicho, a on się roześmiał. Usłyszałam kroki na korytarzu. Zamarliśmy w bezruchu nadal przytuleni.
- My jesteśmy grzeczni, nie hałasujemy. - szepnęłam z uśmiechem, piłkarz stłumił śmiech i zerknął kątem oka na korytarz.
- Teren czysty. - powiedział i jak na komendę obydwoje wstaliśmy i odeszliśmy do swoich pokoi.
- Dziękuję. - szepnęłam prawie bezgłośnie, a w odpowiedzi dostałam szeroki uśmiech i mrugnięcie okiem. Zamknęłam drzwi od pokoju i usiadłam na łóżku. Długo myślałam, rozważałam "za" i "przeciw". Powiedziałam, że ON przestał dla mnie istnieć, ale sama dobrze wiedziałam, że to nieprawda. Mogłam się oszukiwać przez kilka godzin, ale nie dłużej. Dostawałam dreszczy na ciele na samą myśl o nim. Co dziwne było to bardzo przyjemne uczucie. Zdecydowałam, że dam mu szansę, w końcu każdy na nią zasługuje.


*****

Kolejny poranek w słonecznej Barcelonie zaczął się tak jak dotychczas. Wyścig z czasem, żeby zdążyć zameldować się na dole w gotowości do pracy. Zeszłam na dół w nadziei, że spotkam tam Neymara, jednak go nie było. Czekałam na próżno, ale się nie pojawił.
- Jest w kuchni, pomaga Peggy. - usłyszałam po 10 minutach desperackiego czekania. Recepcjonistka nawet na chwilę nie oderwała się od swojej pracy. Już odwróciłam się w tamtą stronę szykując w głowie monolog, który chciałam wygłosić do piłkarza, kiedy usłyszałam tym razem głos wujka.
- Hola hermoso! - mężczyzna był w świetnym humorze. Podszedł do mnie i zagarnął mnie ramieniem. - Piękny dzień, prawda Mel?
- Hmm powiedziałabym, że jak dla kogo. Mogę iść do pracy? - nie wierzyłam, że kiedykolwiek, ktokolwiek usłyszy z moich ust te słowa. A jednak.
- Dzisiaj twoja praca będzie polegać na opiekowaniu się basenem. - powiedział zadowolony z siebie - Umiesz pływać? - zapytał szybko, a ja przytaknęłam. - Wyśmienicie! - klasnął w dłonie i z niezmąconym uśmiechem na twarzy zaprowadził mnie na moje nowe stanowisko pracy.
- Skąd ta zmiana? Czy robię coś nie tak? - zapytałam, chociaż akurat mnie to bardzo obchodziło. Jasssne.
- Niczym się nie przejmuj Mel, jestem jak na razie bardzo zadowolony z twojej pracy. Jesteś sumienna, punktualna, a ja chciałem, żebyś miała z tego trochę frajdy. W końcu jesteś w Barcelonie, a ciągle siedzisz w tym hotelu i słońce to cię chyba jeszcze nie widziało. - spojrzał krytycznie na odcień mojej skóry, a ja w duchu przewróciłam oczami. Czemu akurat teraz pozwala mi pracować na powietrzu, kiedy ja potrzebuję być w środku? Wszystko przeciwko mnie, do przewidzenia. - No i chcę ci zapłacić uczciwie zarobione przez ciebie pieniądze za każdy dzień pracy, a nawet Katalończycy nie brudzą tak, żeby sprzątać tam na błysk codziennie. - puścił do mnie oko i zostawił mnie na basenie zostawiając krótką instrukcję na czym polegają moje obowiązki. Jednak nie mogłam się na nich skupić nawet na chwilę. Moje myśl zaprzątał ktoś inny. Siedziałam jak na szpilkach, marząc o szybkiej ewakuacji. Słońce prażyło niemiłosiernie, a moje ciemne włosy nagrzały się w momencie do takiej temperatury, że bałam się, że zaraz zapłonę niczym żywa pochodnia. W okolicach południa zostawiłam kartkę "Zaraz wracam" i weszłam do holu. Na szczęście nikt się nie topił i miałam nadzieję, że się to nie zmieni w przeciągu następnych 20 minut.
- Ładnie to tak opuszczać stanowisko pracy? - usłyszałam za plecami i mało nie dostając zawału odwróciłam się do sprawcy.
- Matko jedyna i niepowtarzalna, to znowu ty. - powiedziałam łapiąc się za serce. Miałam wrażenie, że na chwilę stanęło. To co właśnie robiłam nie należało do szczytu odpowiedzialności, ale sytuacja była tak beznadziejna, że wszystko inne było dla mnie jedynie cienką warstwą kurzu w porównaniu do tornada reszty brudów, które stworzył wczorajszy incydent.
- Cóż za miłe powitanie. - rzucił Tom sarkastycznie, a ja posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam, źle to zabrzmiało. W sumie to nawet cieszę się, że cię widzę. - sprostowałam szybko. - Masz teraz dużo pracy? - zaczęłam nieśmiało, a on uniósł brwi do góry z niewerbalnym komentarzem pt. " Co kombinujesz?"
- Mam półgodzinną przerwę. - odpowiedział powoli chyba przeczuwając co się szykuje.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, czy nie chciałbyś spędzić swojej przerwy wygrzewając się w brazylijskim słońcu i chłodząc się co jakiś czas w pięknym, dużym basenie? - zapytałam z uśmiechem.
- Mam cię zastąpić? - zapytał wprost, a ja zaszurałam butami spuszczając wzrok w podłogę.
- Dosłownie na 20 minut, no może 30, ale to wszystko. - powiedziałam szybko błagalnym tonem.
- To już druga przysługa, nie wypłacisz się Mel. - westchnął po chwili, a ja słysząc te słowa od razu się rozpromieniłam.
- O to będę się martwić później. Jesteś wielki! - odpowiedziałam już prawie biegnąc. Zatrzymałam się przed kuchnią. Teraz czekała mnie najtrudniejsza część. Rozmowa z Neymarem. Odetchnęłam głęboko i wkroczyłam do pomieszczenia na nieco chwiejnych nogach. Zauważyłam go przy jednym ze stołów. Stał i kroił warzywa, nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Peggy nie było nigdzie na horyzoncie. Ubrałam fartuch wiszący na wieszaku przy drzwiach i jakby nigdy nic podeszłam stając na przeciwko niego i zabierając mu część produktów.
- Co tu robisz? - zapytał sucho podnosząc wzrok.
- Przyszłam ci pomóc. Miałeś mi pomagać, a nie odwalać za mnie całą robotę. - odpowiedziałam zaczynając kroić ogórki. Zapanowała niezręczna cisza. Nienawidziłam takiej ciszy, ale nienawidziłam też kiedy to akurat ja musiałam ją przerwać. - Ney, musimy porozmawiać.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym rozmawiać. Naprawdę Mel,  nie jestem aż tak tępy i sam to rozumiem. - odpowiedział chłodno, a ja podniosłam brwi ze zdziwienia, nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Czyżbym wczoraj przegięła? Ale przecież nie zrobiłam nic złego..
- Jeśli chodzi o wczoraj, to przepraszam, że wypchnęłam cię za drzwi. Byłam winna tej sytuacji tak samo jak ty. - kontynuowałam, chociaż jego nastrój wybijał mnie z już i tak chwiejnego rytmu,a to co chciałam powiedzieć wcale nie brzmiało na głos tak jak w mojej głowie.
- Winna? - prychnął i spojrzał na mnie z grymasem na twarzy. - Melisa, do jasnej cholery! To nie przestępstwo, podobasz mi się, rozumiesz? - podniósł głos, a ja aż podskoczyłam. Chwileczkę, czy on właśnie powiedział, że mu się podobam.? Neymar powiedział, że mu się podobam! Umarłam, jestem w raju. Mój mózg szalał i tańczył makarenę, jednak fiesta nie trwała długo, ponieważ to nie był koniec jego wypowiedzi. - Chociaż w zasadzie teraz to już nieważne. Znam powód, dla którego mnie odepchnęłaś. - oczy rozszerzyły mi się w tak ekspresowym tempie, że przestraszyłam się, że coś pęknie i oślepnę. Jakiż to niby on znał powód? Że głupia? Że strachliwa?
- To może dasz mi poznać ten powód, bo jakoś sama nie jestem w stanie go zlokalizować. - opanowałam drżenie głosu. Czyżbym znowu zebrała się na szczerość zbyt późno? Panie i Panowie, Melisa Henderson, specjalistka od komplikowania sobie i innym życia.
- Hmm pomyślmy. - odłożył wszystko co miał w rękach, oparł się o blat i popatrzył na mnie - Niewysoki, ciemne włosy i ma na imię Leo. - nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Matko, on myślał, że ja i '10' coś do siebie mamy. Musiałam otrzeć łzy, które zebrały mi się ze śmiechu w kącikach oczu. - Bawi cię to? - zapytał trochę wściekły.
- Ooo tak. -odpowiedziałam próbując się opanować - Po pierwsze bawi mnie twoja mało wytłumaczalna zazdrość, a po drugie Ney, jesteś debilem. - rzuciłam patrząc na niego rozbawionym wzrokiem. Nie widząc reakcji, a jedynie rozszerzające się coraz bardziej nozdrza Brazylijczyka, dodałam. - Skąd ci w ogóle to przyszło do głowy?
- Widziałem was wczoraj. - powiedział powoli zdziwiony moją reakcją, bo chyba nie takiej się spodziewał.
- Nie może być, - zacmokałam udając niezadowolenie - nie ładnie tak podglądać ludzi Ney. - próbowałam nie dać po sobie poznać, że tracę na pewności, ale właśnie docierało do mnie jak musiało to dla niego wyglądać. Najpierw go całuje i odpycham z niewyjaśnionego powodu, a następnie widzi mnie jak siedzę w środku nocy przytulona do jego kumpla. Kiepsko wyszło. To zapewne jego kroki słyszałam na korytarzu.. Miałam ochotę klasnąć się dłonią w czoło. Jaka ja byłam bezmyślna to samą siebie przerażałam. Brazylijskie słońce chyba dopadło mnie nawet w przez mury hotelu i spowodowało złotą gorączkę nieustającej głupoty.
- Skoro wolisz jego, to ja się nie będę wtrącał, to w końcu mój kumpel i jego życie. - odparł sucho, jednak było widać, że ciężko przychodziło mu wypowiedzenie tych słów. Założyłam włosy za ucho. Przecież przyszłam tu dać mu szansę, a jak na razie to ja jestem na jego łasce.
- Nic między nami nie ma. Dobrze się dogadujemy i to wszystko. - powiedziałam siląc się na skruszony ton. W sumie między mną a Neyem też nic nie było. Ale trzeba było wyjaśnić tą niezdrową sytuację. - Wczoraj rozmawialiśmy o tobie. Powiedziałam mu co między nami zaszło. - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Mina mu trochę złagodniała.
- Wiesz.. - podrapał się po głowie trochę zakłopotany - wyglądało to inaczej, skąd mogłem wiedzieć.- wyraźnie spuścił z tonu. Tak właśnie! Melisa: 1 Neymar: 0. Odzyskałam kontrolę nad sytuacją.
- Na drugi raz po prostu zapytaj, a nie obrażaj się jak dziecko. Tak jest o wiele prościej. - powiedziałam unosząc kąciki ust w górę. Zmarszczył brwi.
- Ja dziecko? Ja? - oburzył się, jednak widziałam w jego czekoladowych oczach błysk rozbawienia, który wczoraj brutalnie w nim zgasiłam. - Jestem przecież od ciebie starszy! - odparł dumnie.
- Starszy nie znaczy, że mądrzejszy. - rzuciłam z triumfem na twarzy.
- Okeey sama tego chciałaś. Skoro mówisz, że jestem dzieciak to tak zacznę się zachowywać. - zanim się obejrzałam dwa jajka poleciały w moją stronę i rozbiły się celnie na dekolcie spływając mi za bluzkę.
- Lepiej zacznij uciekać. - syknęłam i w momencie doskoczyłam do niego z furią w oczach. Złapałam miskę z mąką i wysypałam całą jej zawartość prosto na głowę napastnika. Widok uwierzcie, że był przezabawny. Prychnął, a w górę wzbił się obłok z mąki. Bez ostrzeżenia rzucił się na mnie i oboje wylądowaliśmy na podłodze. Turlaliśmy się w tym całym bałaganie tak, że teraz już każde było w miarę po równo w obydwu składnikach. Nie miałam już siły co chłopak skrupulatnie wykorzystał siadając na mnie okrakiem i przytrzymując mi nadgarstki obok głowy.
- I kto teraz jest debilem? - zaśmiał się a ja zrobiłam złośliwą minę.
- Nadal ty. - odparłam na co on zaczął mnie łaskotać. I znowu płakałam ze śmiechu, chociaż do śmiechu mi wcale nie było. Ulitował się nade mną po jakiś 5 minutach i zrobił mi wielką kropkę z mąki na nosie.
- Teraz jesteśmy kwita. - odpowiedział i oparł dłonie koło mojej twarzy. Nie wiem co mi odbiło i nie wiem czy to była w takim razie mąka czy coś innego, ale to co się stało później przekraczało granice racjonalnego myślenia.
- Nieprawda. Dopiero teraz jesteśmy kwita. - szepnęłam i przyciągnęłam go do siebie za koszulkę składając delikatny pocałunek na jego miękkich, pełnych ustach. Popatrzył na mnie zaskoczony z iskierkami w oczach. - Ney.. która jest godzina? - zapytałam po chwili przestraszona. Podniósł głowę na zegar ścienny.
- Dokładnie 12:45. - miało mnie nie być 20 minut, a nie 45! Jestem skrajnie nieodpowiedzialna. Poderwałam się na równe nogi, przy okazji strącając z siebie Brazylijczyka.
- Zachowujesz się jak Kopciuszek, co się stało? - zapytał rozbawiony moim zachowaniem. Szybko zdjęłam fartuch i nadal umorusana pobiegłam w stronę drzwi.
- Opuściłam stanowisko pracy na baardzo baardzo długo, a nie powinno mnie tam nie być nawet minuty. Wujek mnie zabije. - stanęłam w recepcji, kątem oka widząc Neymara stojącego koło mnie. A to było dopiero bezmyślne z jego strony. Gdyby teraz jakiś paparazzi zrobił mu zdjęcie, to by się nie wytłumaczył z tego nawet w przeciągu pół roku. Chociaż istniała szansa, że w tym mącznym przybranku nikt go nie rozpozna. Zdążyłam zrobić krok kiedy z trzech stron dobiegły mnie trzy gniewne głosy.
- Melisa Henderson ja cię za moment zabiję.
- Co się do jasnej cholery wyprawia w moim hotelu?!
- Co te szkodniki zrobiły z moją kuchnią?!
W takich właśnie momentach doceniasz wartość swojego życia i to jak kruche ono jest. Kiedy wiesz, że w przeciągu minuty może się ono zakończyć jedyne na co masz ochotę to zapaść się pod ziemię i tam spędzić resztki swojego nędznego żywota. Jednak mi nie było pisane tak proste rozwiązanie.




Odcinek trochę drętwy mi się wydaje, ale to już zostawiam waszej ocenie ;)
Mimo wszystko mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Czekam na sugestie i pomysły co tu fajnego mogłoby się zadziać ;)

<3

12 komentarzy:

  1. Moment w kuchni był genialny :)))))) Może by tak Ney zaprosił Melise na randkę czy impreze? Czekam na kolejny rozdział ;D
    Całuję Zuza ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ideaaaalny! czekałam na coś takiego :D mam nadzieje ze kolejna część pojawi się tak szybko jak ta x życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moge się doczekać kolejnego <3 może by tak w kolejnej była impreza w hotelu na której byłaby nie zła zabawa xxx ulubione opowiadanie moje xxxxxxx mogłabyś mi polecić jakieś ciekawe blogi o neymarze? bardzo prosze xxxxxxxx pa ;;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zajrzysz na mój profil są tam blogi które śledzę, tam są opowiadania o Neyu ;) No i zapewne jak zajrzysz również do dziewczyn, które zostawiają tu swoje komentarze, to myślę że ich twórczością nie pogardzisz. :) :*

      Usuń
  4. Jeju *_* Byłam pewna że go pocałuje :* świetny rozdział, tylko błagam niech jej nie zabiją, BO NEYMAR SIĘ ZAPŁACZĘ :D Szkodniki posprzątają :p Xd
    Pisz szybko następny u mnie wszędzie zaczną się pojawiać jutro i pojutrze rozdziały. Buziaki :* Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.Co się stało z opowiadaniem?4 miesiąc juz nie ma kolejnego.Wracaj tu szybko.Jestem strasznie ciekawa co bd dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, posty są dodawane regularne jest już ich 19 ;)

      Usuń
  6. Brawo za pomysł z zabawą w kuchni i zazdrosnym Neymarem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Papież kiedy umarł miał 85 lat - 8+5=13.

    Godzina śmierci: 21:37 - 2+1+3+7=13.

    Data śmierci: 02.04.2005 - 0+2+0+4+2+0+0+5=13.

    Postrzelony 13 Maja.

    9301 dni pontyfikatu - 9+3+0+1=13.

    Zmarł w 13 tygodniu roku.

    JAN PAWEŁ DRUGI - 13 liter.

    czy to zbieg okoliczności?
    prześlij to dalej niech inni myślą...

    Sorry, ale musi się spełnić....

    Pomyśl sobie życzenie a zobaczysz co sie stanie...

    Zacznij myśleć o czymś czego naprawdę pragniesz,

    To funkcjonuje....Osoba, która mi wysłała ta wiadomość powiedziała, ze jej życzenie.

    spełniło sie w 2 dni po odczytaniu tej wiadomości.

    Wypowiedz życzenie jak skończy sie.

    odliczanie:

    10...

    09...

    08...

    07...

    06...

    05...

    04...

    03...

    02...

    01...

    *Wypowiedz życzenie*

    Wklej te wiadomość w ciągu 10 minut do 10 komentarzy.

    Jeśli tego nie zrobisz stanie się.

    przeciwność Twojego życzeni

    OdpowiedzUsuń
  8. http://neymar1a.blogspot.com/
    zapraszam na mojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  9. W miarę czytania kolejnych rozdziałów zauważam, jaki Ty masz oryginalny styl :)
    Bardzo podobają mi się te wstawki z temperaturą, odnoszące się do głupoty Mel.
    Są po prostu zabawne :)
    Albo to : Matko jedyna i niepowtarzalna, to znowu ty.
    (Sorry za brak cudzysłowia, ale jestem na telefonie)
    Z każdym kolejnym rozdziałem wciągam się coraz bardziej, powiedz, jak Ty to robisz? :D

    OdpowiedzUsuń